– 1943 roku:
We wsi Łopuszna Wielka pow. Przeworsk policja ukraińska z gestapowcami zamordowała 19 Polaków.
We wsi Monasterz pow. Przeworsk policja ukraińska z gestapowcami zamordowała 4 Polaków.
We wsi Pantałowice pow. Przeworsk policja ukraińska z gestapowcami zamordowała 12 Polaków (Siekierka…, s. 1170 – 1171, lwowskie, podaje, że kilku gestapowców i kilkunastu policjantów ukraińskich w trzech egzekucjach: 1.10.42, 6.12.42, 6.03.43 zamordowało 39 Polaków, w tym księdza proboszcza oraz 3 Żydów, 1 Żydówkę, razem 43 osoby). Śledztwo IPM Oddział w Rzeszowie
– sygn. akt S 3/06/Zn – w sprawie zabójstwa przy użyciu broni palnej w dniu 6 marca 1943r. w Pantalowicach Józefa K, Jana B., Krystyny P., Kazimierza K., Jadwigi Sz., Marii Ż., Wojciecha Sz., Stanisława Z., Kazimierza H., Józefa K. s. Ludwika i Jana T. przez funkcjonariuszy państwa niemieckiego. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego ustalono, że rozstrzelanie jedenastu osób 6 marca 1943r. było odwetem za zlikwidowanie przez polskie podziemie agentki Gestapo. Zamordowani należeli do ludności cywilnej zamieszkującej Pantalowice.
We wsi Rączyna pow. Przeworsk policja ukraińska z gestapowcami zamordowała 19 Polaków.
We Włodzimierzu Wołyńskim Ukraińcy zamordowali 51-letniego Józefa Juliana Lipińskiego.
– 1944 roku:
Na drodze między wsią Derewnia a wsią Turzynka pow. Żółkiew Ukraińcy zamordowali Michała Tyszkowskiego, lat 44.
W mieście Lwów zamordowali 1 Polaka (był to Feliks Budzyński) i zrabowali jego dokumenty.
We wsi Wielkie Oczy pow. Lubaczów przed posterunkiem policji ukraińskiej poszczuty pies policyjny rozszarpał 18-letniego Tadeusza Skoczyńskiego ze wsi Łukawiec.
We wsi Wojsławice pow. Sokal Ukraińcy zamordowali 12 Polaków, w większości kobiety i dzieci.
We wsi Wolica pow. Podhajce uprowadzili z domu Michała Petryjiewicza. „Dowiedziałam się później od znajomych, że banderowcy zabrali go do lasu i tam w leśniczówce przesłuchiwali. Po torturach okręcili drutem kolczastym jego szyję i powiesili na drzewie. Na drugi dzień jego nagie ciało widziano wrzucone do pobliskiego strumyka pod lasem” (Maria Przychodna z d. Petrykiewicz; w: Komański…, s. 761 – 762).
We wsi Zarubińce pow. Skałat na drodze z miasta Skałat woj. tarnopolskie do wsi Zarubiniec zatrzymali polską studentkę Kazimierę Kawkę, jadącą w odwiedziny do matki i zamordowali ją.
We wsi Zawonie pow. Sokal policjanci ukraińscy zamordowali 27 Polaków oraz większość z pozostałych zabrali do więzienia, a potem do obozu w Gross-Rosen, skąd wróciły tylko 4 osoby. “W dniu 6 marca 1944 roku, wczesnym rankiem, Zawonie otoczone zostało przez żołnierzy niemieckich i ukraińskich z 14 Dywizji SS „Galizien”. Żołnierze wrzucali granaty do zabudowań, podpalali je i strzelali do mieszkańców. W szczególności skierowali się do gospodarstwa Ludwika i Jadwigi Chudych, gdzie w zamaskowanym schronie ukryta była radiostacja, i gdzie w tym czasie znajdowali się radzieccy partyzanci. Niemcy zastrzelili 16-letniego syna Chudych, Józefa, po wyprowadzeniu go za stodołę, oraz brata Jadwigi, Ignacego Kisielewicza, po wyprowadzeniu na strych. Prawdopodobnie usiłowali uzyskać informację na temat partyzantów. W tym momencie Rosjanie podjęli walkę, w wyniku której wszyscy partyzanci zginęli, za wyjątkiem jednego, którego dalsze losy są nieznane. Mieszkańców całej wsi spędzano do kaplicy. W trakcie tego zastrzelono wielu z nich: jednych na skutek prób podejmowania ucieczki, innych z powodu niedołęstwa. Ozjasz Wecker (który wcześniej zbiegł z getta w Sielcu) zabity został wraz z 17-letnią Agnieszką Kowal, gdy uciekali w stronę kaplicy. Agnieszkę, która początkowo została tylko zraniona wrzucono żywcem w płomienie palącego się domu. Do ognia wrzucono również sparaliżowaną, nie mogącą się poruszać o własnych siłach, Elżbietę Kisielewicz, którą mąż wcześniej wyprowadził na podwórko. W płomieniach swego domu zginął niewidomy Michał Kisielewicz. 17-letni Dionizy Szermeta został zastrzelony podczas ucieczki. Na dziedzińcu kaplicy rozstrzelano Tadeusza i Władysława Ptaszników, którzy nie chcieli udzielić informacji o miejscach ukrycia broni i partyzantów. W stajni mojego dziadka spłonął żywcem ukrywający się tam Żyd o imieniu Michał. Czteroosobowa rodzina żydowska z Mostów Wielkich, ukrywająca się w oborze Bronisława Kisielewicza, zginęła próbując uciekać po podpaleniu obory: dwóch mężczyzn, kobieta i jej córka zostali zastrzeleni w biegu. Wiele innych osób zginęło w nieustalonych okolicznościach. Zwłoki wielu odnaleziono w zgliszczach zabudowań, a zwłoki Bronisławy Just i jej syna Pawła znaleziono w lesie. W wyniku akcji pacyfikacyjnej wieś Zawonie spalona została niemal doszczętnie: ocalały jedynie (na pewien czas) budynak szkoły, kaplica i cztery domy mieszkalne, w tym dom moich dziadków na wzgórzu. Ludzie zamknięci w kaplicy, głównie kobiety i dzieci sądzili, że zostaną spaleni żywcem, ale do tego na szczęście nie doszło. W tej grupie znajdował się mój ojciec, którego babcia Tekla zdążyła wcześniej przebrać za dziewczynkę. Większość mężczyzn i niektóre kobiety (w tym nauczycielkę) przepędzono do pobliskich Jastrubic (podczas przemarszu zastrzelono Józefa Kisielewicza), a następnie około 50-60 osób przewieziono do aresztu we Lwowie. Po przesłuchaniach, po kilku tygodniach, aresztowanych mężczyzn wywieziono do obozu koncentracyjnego w Gross Rosen, a kobiety do obozu koncentracyjnego w Ravensbruck. Obóz przeżyło jedynie 11 osób.” („ZAWONIE” Andrzeja Kisielewicza; w: http://www.math.uni.wroc.pl/~kisiel/Zawonie.htm . Za: Bogusław Szarwiło: Wczesny poranek, 6 marca 1944 roku we wsi Zawonie; w: http://kresy.info.pl/menu-serwisu/historia/379-wczesny-poranek-6-marca-1944-roku-we-wsi-zawonie ; 04 marca 2012). Relacja Kazimierza Kisilewicza: “Razem z oprawcami wkroczyli do wsi ukraińscy cywile z Jastrzębic, Tyszyc, Sielca i Strychanki. Rabowali oni dobytek mieszkańców. Wreszcie i do naszego domu wpadają żołdacy krzycząc „ruki do hory”. Byli to Ukraińcy. Wywlekli nas na drogę, którą w tej chwili konwojowani byli: Jan Kisilewicz z rodziną, Aleksy Matwiejenko z rodziną i inni. Utworzyliśmy grupę, którą skierowano do kaplicy. W drodze SS-mani bijąc nas kolbami kazali wszystkim biec. Między moim domem a kaplicą leżało chyba pięć osób zastrzelonych przez esesowców. Wśród nich rozpoznałem 16-letnią Agnieszkę Kowal. Przed nami biegły inne grupy aresztowanych. W pobliżu kaplicy oddano do nas kilka strzałów. Były one celne. Trafieni zostali Jan i Izydor Kisilewicze. Nikt z naszej grupy nie mógł im udzielić pomocy. Musieliśmy biec dalej. Wrzucono ich później do płonącego domu nie trudząc się nawet sprawdzeniem, czy żyją. Okazało się, że na wzgórzu przy kaplicy ustawiony był karabin maszynowy, z którego prawie do każdej grupy oddawano kilka, zawsze celnych, strzałów. Po przybyciu na miejsce, wpędzono nas do wnętrza kaplicy. Było tam już około 50 osób. We wsi szalał pożar. /…/ We wsi było dwoje starców: sparaliżowana Elżbieta Kisilewicz i niewidomy Michał Kisilewicz. Esesmani nawet nie próbowali gonić ich do kaplicy. Drzwi od mieszkań zamknięto, zabudowania podpalono i oboje spłonęli żywcem. Około godziny 16-tej zgromadzonych w kaplicy wyprowadzono na drogę. Wieś dogorywała. Ze wszystkich stron rozlegały się detonacje. Cywilni rabusie odjeżdżali z naszym dobytkiem. Otoczono nas ciasnym kordonem, ustawiono piątkami i ruszyliśmy w kierunku ukraińskiej wsi Jastrzębice. Ku naszemu przerażeniu rozpoznaliśmy jednego partyzanta z Lasów Giblackich ubranego w mundur esesmański. Okazał się on podstawioną przez Niemców wtyczką. Mógł nam bardzo zaszkodzić. Obok mnie kroczył ojciec Władysław, matka Michalina, brat Józef, dziadek Józef oraz krewni i sąsiedzi. Zakończeniem pacyfikacji Zawonia było podpalenie kaplicy. We wsi pozostały trupy i dopalające się zgliszcza. Po przebyciu przez kolumnę około jednego kilometra, wyciągnięto z kolumny i zastrzelono mojego dziadka, 85-letniego starca. Przechodzimy w pobliżu lasu. Kordon esesmanów zacieśnia się. Do mnie zbliża się jeden z nich jadący konno. Przyglądam się mu dokładniej i poznaję. Tak, jest to mój znajomy Ukrainiec Piotr Jandreszko z Wolicy Komarowej. W tym momencie zorientowałem się, że pacyfikację Zawonia przeprowadzał oddział Hałyczyna z 44 Dywizji SS Galizien. Jandreszko zwrócił się do mnie: „ty nam ne wticzesz, ja tebe pilnuju”. Wreszcie dochodzimy do Jastrzębickiej szkoły i zostajemy wtłoczeni do jednej z klas (około 300 osób). Do ojca podchodzi drugi znajomy esesowiec Józef Denysiuk, też z Wolicy Komarowej, tak jak i poprzedni, były uczeń mojego ojca, kierownika tamtejszej szkoły. Odebrał mu zegarek, który i tak nie będzie więcej ojcu potrzebny. W szkole tej przebywaliśmy prawie dwie doby bez żadnych posiłków i wody. /…/ Po południu poprowadzono nas w kierunku pobliskiego lasu. Szykowaliśmy się na śmierć. Gdy nasza kolumna zbliżyła się do drogi Sokal – Kamionka Strumiłowa, zatrzymał się przy nas przejeżdżający niemiecki samochód. Byli w nim gestapowcy z Sokala. Po dłuższych pertraktacjach z dowódcą naszej eskorty, spowodowali oni, że zawrócono nas z powrotem do szkoły. Tam zezwolono na podanie posiłku. Odetchnęliśmy. Następnego dnia, po związaniu nam rąk drutem kolczastym, konwojowano nas do szosy Sokal – Lwów, gdzie oczekiwały już na nas dwa ciężarowe samochody. Powiązanych piątkami, wpędzono nas na samochody, w których musieliśmy uklęknąć.” („HISTORIA JEDNEJ WSI czyli DLACZEGO ZOSTAŁEM WIĘŹNIEM OBOZU GROSS-ROSEN” Kazimierza Kisilewicza więzienia obozu Gross-Rosen Nr 23 214; w: http://wulkanyisushi.bloog.pl/id,3974895,title,Historia-jednej-wsi,index.htm;).
– 1945 roku:
W miejscowości Cieszanów pow. Lubaczów Ukraińcy zamordowali Władysława Wiśniewskiego.
Między wsią Obarzym a Łubne pow. Brzozów: „6 III 1945 r. zostało odnalezione ciało zamordowanego strzałem w głowę, przypuszczalnie przez Ukraińców Konstantego Hukiewicza – naczelnika sądu w Dynowie. Jego ciało znaleziono w rzece między Obarzymem a Łubnem.” (Ks. Stanisław Nabywaniec, ks. Jan Rogula…, jw. )
– 1947 roku:
We wsi Lubycza Królewska pow. Tomaszów Lubelski został zatrzymany przez UPA na drodze i zamordowany żołnierz WP, szer. Piotr Kosiński, ur w 1925 r., który jechał na przepustkę do domu.
We wsi Żernica Wyżna pow. Lesko bojówka SB-OUN uprowadziła Olgę Drabiszczak, lat 23, Michała Olszanickiego i Piotra Olszanickiego i po przesłuchaniu zamordowała. Ponieważ Olga Drabiszczak nie przyznawała się do współpracy z polskimi władzami: „Ounowscy bezpieczniacy użyli wobec niej przemocy fizycznej, co zresztą skrupulatnie zanotowali w protokóle”. (Syrnyk, s. 354 – 355)