– 1943 roku:
We wsi Aurelin pow. Hrubieszów Niemcy z Ukraińcami zamordowali w jednym domu 7 Polaków; Z. Konieczny podaje, że mordu dokonali sąsiedzi – Ukraińcy (Z. Konieczny: Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich na ludności cywilnej w południowo-wschodniej Polsce 1941 – 1947, Przemyśl 2001, s. 155; S. Jastrzębski…, s. 89, lubelskie).
We wsi Harajmówka pow. Łuck Ukraińcy zamordowali 75-letniego Franciszka Imberga.
W majątku Pieczychwosty pow. Horochów: „I wreszcie przyszedł dzień 1 kwietnia 1943 roku. Zbliżały się Święta Wielkanocne i dziadkowie zaprosili do Pieczychwost Tadzia i Zosię. Była wtedy dość zimna wiosna. Na polach leżał śnieg, a nocą chwytał mróz. Administrator i kilkuosobowa niemiecka obsługa majątku w ramach urlopu wyjechali na święta do domów. W majątku zostali dziadkowie z wnukami, kucharka i dwie służące. Zosia opowiadała, że w nocy z 1 na 2 kwietnia 1943 roku około godz. 23 obudziły ją strzały karabinowe oraz odgłos wybijanych szyb w sypialni dziadków. Sama spała w sąsiednim pokoju. Szybko wyskoczyła z łóżka i uciekła do kuchni. Do dworu przez wybite okna dostała się kilkunastoosobowa grupa ukraińskich bandytów . Dziadkom kazali stanąć pod ścianą w samych koszulach z rękami wyciągniętymi do góry. Sami zaczęli plądrować i grabić dwór. Zosię wyratowały sprawiedliwe Ukrainki, kucharka i służąca, niestety, nazwisk i imion owych nie znam. Powiedziały bandytom, że to nowa pracownica, ich rodaczka. Kucharka dała Zosi swoją ukraińską sukienkę i schowały ją przed oczami grabieżców. Po kilku godzinach Ukraińcy zaczęli ucztować i pić wódkę. Zosia dowiedziała się od kobiet, że dziadek cały czas stoi pod ścianą w bardzo zimnym pokoju, a babci pozwolili usiąść. Tadeusz spał w dalszym pokoju. W chwili napadu udało mu się uciec do stodoły i schować w sianie. Kilka minut po trzeciej w nocy Zosia usłyszała strzały karabinowe i bandyci wychodzili z dworu, uprzednio go podpalając. Dziadkowie leżeli martwi, a Zosię i Tadzia dzielne Ukrainki potajemnie przewiozły furmanką do Horochowa. Rozpacz była wielka. Wystąpił problem jak przewieść ciała dziadków na cmentarz do miasta. Wszyscy bali się ukraińskiej zasadzki. Ponieważ wtedy majątek był pod zarządem niemieckim, zorganizowali oni konwój wojskowy i w drodze powrotnej przewieźli ciała babci i dziadka. Pogrzeb odbył się na cmentarzu na skraju miasta. Otoczyli go Polacy, którzy mieli ostrzegać przed niespodziewanym napadem banderowców. Wtedy bardzo często atakowali i mordowali oni bezbronne grupy Polaków. Doskonale pamiętam ten pogrzeb, zwłaszcza moment kiedy otworzono trumnę dziadka. Widoku tego nigdy nie zapomnę. Dziadek głowę miał przewiązaną chustką, ale to było tylko pół głowy. Babci trumnę nie otwierali wcale, bo wyglądała jeszcze gorzej – była bez głowy! Ukraińcy strzelili z tyłu z bliskiej odległości dużymi nabojami. Moja Mama i Zosia zemdlały na pogrzebie. Rozpacz była nie do opisania. A mnie przez wiele lat prześladował ten widok. W miejscu ich pochówku postawiono duży drewniany krzyż.” (Sławomir Tomasz Roch: Zbigniew Makowski przeżył Rzeź Wołyńską na Ziemi Horochowskiej; w: https://niepoprawni.pl/blog/slawomir-tomasz-roch/zbigniew-makowski-przezyl-rzez-wolynska-na-ziemi-horochowskiej )
We wsi Porwonicz pow. Horochów: „Koło Horochowa w dniu 1 kwietnia 1943 roku napadli na gospodarza w Porwoniczu pana Makowskiego. Jego wnuczka uciekła do służącej, to ją jakoś uratowała, a tych państwa Makowskich to tak zmasakrowali, zrąbali, że po kawałku do zbitej z desek zwykłych trumny kładli”. (Wspomnienia Józefy Wolf z domu Zawilskiej; w: http://wolyn.freehost.pl/wspomnienia/aleksandrowka-jozefa_wolf.html).
We wsi Skulin pow. Kowel Ukraińcy zamordowali w lesie Jana Talagę, lat 47.
W kol. Spalony Młynek pow. Kostopol podczas drugiej pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej spalono żywcem chorych na tyfus około 6 Polaków.
– 1944 roku:
We wsi Bereźnica Szlachecka pow. Kałusz Ukraińcy spalili 75 gospodarstw polskich i zamordowali 62 Polaków oraz 3-osobową rodzinę polsko-ukraińską. „Głośna była sprawa torturowania Franciszka Pąka, mieszkańca z Mazurowa – Londstromu z sąsiedniej wsi. Jeden z policjantów o imieniu Wasyl rozciął nożem usta od ucha do ucha, wyciął mu język i szydził z niego, że ma „Polskę od morza do morza” i teraz może sobie ile chce gadać. Świadkami tych tortur i zamordowania byli, jego żona Maria oraz ich małoletnie dziecko. Działo się to 1 kwietnia podczas napadu bandy UPA” (Paulina Leszczyńska; w: Siekierka…, s. 207; stanisławowskie).
We wsi Biała pow. Przemyślany: „Dnia 1 IV 44 r. zabito we w[si] Biała 19 Polaków, spalono 11 gospodarstw.” (Protokół ukraińskiego podziemia z 12 maja 1944 r. w sprawie akcji antypolskich. TARNOPOLSKIE. W: Polska i Ukraina w latach trzydziestych–czterdziestych XX wieku. Tom 4. Część druga. Warszawa – Kijów 2005).
We wsi Kniaże pow. Złoczów: „01.04.1944 r. zamordowano Polaka NN”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie do listy strat ludności polskiej podanej przez Komańskiego i Siekierkę dla województwa tarnopolskiego, 2004; w: Ludobójstwo OUN-UPA na Kresach Południowo-Wschodnich. Seria – tom 7, pod redakcją Witolda Listowskiego, Kędzierzyn-Koźle 2015; za: http://www.kresykedzierzynkozle.home.pl/attachments/File/2__Ksi____ka_tom_7.pdf ).
We wsi Lipowiec pow. Żółkiew Ukraińcy zamordowali 6 osób (AAN, DR, sygn. 202/III/121, k. 287 – 290. Mogłoby chodzić o wieś Lipina, jednakże dalej podano, że także był napad na tę wieś).
We wsi Nowosiółki Kardynalskie pow. Rawa Ruska Ukraińcy zamordowali 5 Polaków.
We wsi Połowce pow. Czortków Ukraińcy zarąbali siekierą Jana Ziemirskiego.
We wsi Poturzyn pow. Tomaszów Lubelski esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” oraz sotnia UPA Iwana Sycza – Sajenko „Jahody” obrabowali i spalili wieś oraz zamordowali 162 Polaków, głównie uciekinierów z innych miejscowości: „W czasie ewakuacji ludności polskiej z terenów zajętych przez bandy nacjonalistów ukraińskich, doszło w Poturzynie do kolejnej potwornej zbrodni. We wczesnych godzinach rannych dnia 1 kwietnia 1944 roku jednostka SS-Galizien, wspierana pododdziałem UPA, wtargnęła do Poturzyna, gdzie oprócz miejscowej ludności, znajdowała się duża grupa uciekinierów z terenu gmin dołhobyczowskiej, kryłowskiej i wymordowała 162 osoby. Ludność została zastrzelona w czasie snu. W okrutny, wyrafinowany sposób zabijano bezbronne dzieci, kobiety i starców. Po tej bestialskiej zbrodni wieś opustoszała z ludności cywilnej. Do nadejścia frontu wschodniego wieś opanowana była przez Ukraińców. Linia obrony zorganizowana przez partyzantów polskich przechodziła 8 km na południowy zachód (przez Telatyn)”. (http://www.poturzyn.pl/index.php?q=okupacja ). Naoczny świadek Maria Radwańska relacjonowała: „Ukraińcy sprawdzali dokumenty i kazali mówić ukraiński pacierz. Gdy trafili na polską rodzinę, wszystkich zabijali na miejscu. Nie oszczędzali ani starców, ani dzieci, ani chorych. Tylko niewielu naszym, wśród nich właśnie mnie, 16-letniej dziewczynie, udało się uciec i ukryć. Ludzie na kolanach prosili o litość. Na darmo. Strzelano do nich, kłuto widłami, zabijano siekierami. W tym dniu ukraińscy oprawcy zabili też moją matkę i dwie kuzynki. Gdy dokonali już mordu, podpalili polskie domy, dwór i aptekę” . Tamten okres dobrze pamiętała Regina Boguszewska, która przed Ukraińcami uciekła do podtomaszowskiej Chorążanki. Opisała te koszmarne wydarzenia następująco: „W sobotę przed Niedzielą Palmową we wsi rozległ się ogromny krzyk. Słychać było strzały, w kilku miejscach pokazały się języki ognia. Wybiegliśmy na pobliskie wzgórze. Zdawało się, że palą się Chodywańce. Silni i młodzi ludzie ratowali się ucieczką. Najbezpieczniej było uciekać w stronę Jarczowa. Ci, którzy skierowali się do lasu, w stronę kolonii Chodywańce, wpadli w ręce Ukraińców. Między schwytanymi był ksiądz z naszej parafii Jakub Jachuła. Padło wówczas 36 osób schwytanych przez Ukraińców. Ustawiono ich nad wcześniej wykopanym przez miejscowych Ukraińców dołem i zastrzelono. Straszną śmierć zgotowali Ukraińcy naszemu księdzu. Najpierw wlekli go do lasu, po drodze znęcając się nad nim. Później wesoło się bawiąc, przystąpili do wymierzania męczeńskiej śmierci księdzu. Po kawałku obcinali mu uszy i ręce. Na koniec, zemdlonego przerżnęli piłą, obserwując, jak wychodzą z księdza jelita. W tych ciężkich cierpieniach konał. Później jego zwłoki odkopała rodzina i zabrała. Gdzie był zagrzebany, wskazała pewna ruska kobieta, którą Ukraińcy zabrali do swego obozu jako kucharkę. Z jej też opowiadania dowiedziałam się, jak Ukraińcy żałowali, że nie mogli sobie zrobić podobnego widowiska z nauczycielki. Ta im umknęła. Po wojnie ja i kilka osób z Chodywaniec byliśmy wzywani do parafii w Tomaszowie Lubelskim. Tam opowiadaliśmy o męczeńskiej śmierci księdza. Długo czekaliśmy, że może ksiądz będzie kanonizowany. Do końca został wśród swoich owieczek i to on spośród nich poniósł najbardziej okrutną i męczeńską śmierć”. (Marian Adam Stawecki: „.Rajd śmierci pod Tomaszowem Lubelskim”; w: “Tygodnik Tomaszowski” nr 12 z 20 marca 2012 r.). IPN Lublin, lipiec 2012: Śledztwo w sprawie zbrodni nazistowskiej, stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości polegającej na pozbawieniu i usiłowaniu pozbawienia życia bliżej nieokreślonej liczby, nie mniej niż 72 osób narodowości polskiej, spośród mieszkańców miejscowości Poturzyn, woj. lubelskiego, w dniu 01 kwietnia 1944 r., popełnionych przez nacjonalistów ukraińskich i funkcjonariuszy nazistowskich. ( S. 124/11/Zn). W toku prowadzonego śledztwa ustalono, że w dniu 01 kwietnia 1944 r. cała miejscowość Poturzyn wraz z folwarkiem została otoczona przez nacjonalistów ukraińskich noszących mundury niemieckie, SS – Galizien i ubrania cywilne. Napastnicy wchodzili do polskich domów i mordowali wszystkich, kogo zastali. W czasie napadu zamordowano 70 osób, a co najmniej dwie zostały ciężko ranne.
We wsi Potylin pow. Rawa Ruska Ukraińcy zamordowali 4 Polaków.
We wsi Skwarzowa pow. Złoczów w przysiółku Stadnia zamordowali 5 Polaków.
We wsi Tarnoszyn pow. Tomaszów Lubelski policjanci ukraińscy ze Szczepiatyna uprowadzili 30 Polaków (kobiety, dzieci i starców) i rozstrzelali ich we wsi Szczepiatyn.
We wsi Telatyn pow. Tomaszów Lubelski esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” oraz bulbowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali siekierami, nożami, widłami, bagnetami itp. 162 Polaków, głównie uciekinierów z innych miejscowości, w większości kobiety i dzieci. (Jastrzębski…, s. 201, lubelskie).
We wsi Trościaniec Mały pow. Złoczów: „01.04.1944 r. zamordowano 9 Polaków.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7).
We wsi Wola Starzyska pow. Złoczów: „01.04.1944 r. zamordowano jednego Polaka NN”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7).
We wsi Zagórze Konkolnickie pow. Rohatyn Ukraińcy zamordowali 10 Polaków, w tym kobiety.
We wsi Żuków pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali 2 Polaków ze wsi Wicyń; byli to: nauczyciel Adam Zagrobelny lat 42 oraz Paweł Sitnik.
We wsi Żulice pow. Złoczów Ukraińcy zamordowali 6 Polaków i spalili 18 gospodarstw (AAN, DR, sygn. 202/III/121, k. 287 – 290; oraz: „Nasze Ziemie Wschodnie”, s. 19).
Od 15 marca do 1 kwietnia 1944 roku Ukraińcy oraz inne bojówki ukraińskie zlikwidowały kilkanaście wsi polskich; m.in.: Cichobórz, Peresyłow, Podgórze, Terebień, Zahorce; mordując Polaków, liczby ofiar nie ustalono.
– 1945 roku (Wielkanoc):
We wsi Bałaje pow. Lubaczów 1 kwietnia 1945 w rejonie wsi Ukraińcy zamordowali żołnierzy WP : szer. Jana Bazaka s. Jana lat 23 i szer. Kazimierza Króla s. Macieja lat 23. (IPN Opole, 21 grudnia 2018, sygn. akt S 37.2013.Zi; Postanowienie o umorzeniu śledztwa.).
Między wsią Delawa a wsią Marcinopol pow. Drohobycz Ukraińcy zamordowali na drodze 19-letniego Stanisława Chomicza.
We wsi Kimirz pow. Przemyślany zabity został w zasadzce Szczepański Bronisław, lat 17. (Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009, s. 267)
W nadleśnictwie Krasiczyn zamordowany został przez UPA Józef Tomaszewski, stróż bindugi. (Edward Orłowski, w: http://www.krosno.lasy.gov.pl/documents/149008/17558056/martyrologium+le%C5%9Bnik%C3%B3w+2013.pdf ).
We wsi Leszczyny pow. Dobromil: „1 kwietnia w Leszczynach Ukraińcy (SB-OUN) powiesili rolnika Wasyla Niewiadomskiego, umieszczając równocześnie na jego piersi kartkę z napisem „Za zdradę ukraińskiego narodu i donoszenie polskiej milicji”. Podczas tego napadu miano zamordować także 2 Polaków.” (Andrzej Zapałowski: Granica w ogniu. Warszawa 2016, s. 214).
We wsi Nozdrzec pow. Brzozów Ukraińcy uprowadzili i zamordowali Władysława Cichockiego i jego syna Józefa.
We wsi Świrz pow. Przemyślany zamordowany został Kowalów Kazimierz, lat 24. ( Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009 s. 257 – 258).
– 1947 roku:
W miejscowości Cisna pow. Lesko Ukraińcy zamordowali Michała Kobaka, ur. 1889, gajowego. „Kobak Michał ur. 1889 r. gajowy L Krzywa NP Ropa Powiat Gorlice 1 IV 1947 Pochodzący z Cisnej, wcześniej zatrudniony jako gajowy w L. Nieznajoma (Lasy Majątku Zagórzany wł. hr. Sobańskiej), uprowadzony i zamordowany w Czarnem przez UPA, Nadleśnictwo Zagórzany postawiło mu pomnik.” (https://www.krosno.lasy.gov.pl/documents/149008/33416974/Cz.+III+Martyrologium+le)
We wsi Łubne pow. Lesko: W książce A. Baty Bieszczady w ogniu znajduje się kserokopia „Sprawozdania” Powiatowej Komendy MO w Lesku z dnia 2 kwietnia 1947 r. o następującej treści: „W dniu 1.4.1947 r. w godzinach południowych z grom. Cisna jechało do Baligrodu samochodem 31 żołnierzy, w tym 6-ciu oficerów i Kom. Post. M.O. Cisna kapr. Duplak Jan. Około 13-j w południe na 5-6-tym kilometrze przed Baligrodem samochód został napadnięty i ostrzelany przez przeważającą siłę Ukraińców skutkiem czego został zabity szofer tegoż samochodu. Ponieważ kierowca został zabity auto było nie opanowane i tym samym wpadło do rowu. Żołnierze widząc że zostali napadnięci przez Ukraińców z zasadzki zajęli stanowiska obronne w rowach obok szosy i bronili się. Ukraińcy w liczbie około 150-t ludzi silnym ogniem z broni maszynowej trwającym przez około 30-ci minut zabili 20-tu żołnierzy w tym Kom. Post. M.O. Cisna kapr. Duplaka Jana, oraz raniła dwu żołnierzy. Z napadniętej grupy W.P. uratował się jedynie jeden żołnierz który uciekł do Baligrodu i dał znać o wypadku. Po przybyciu na miejsce wypadku stwierdzono, że zostało zabitych 19-tu żołnierzy i Kom. Post. M.O. Cisna oraz 8-miu żołnierzy zaginęło bez wieści, prawdopodobnie uprowadzeni zostali przez napastników ponieważ do tej pory nie powrócili do swej jednostki. Rannych odwieziono do szpitala w Sanoku. Ukraińcy po zabiciu żołnierzy obrabowali ich z odzieży a następnie w bestialski sposób poprzebijali bagnetami zwłoki i połamali ręce, oraz zabrali wszystką broń którą posiadali żołnierze. Spodziewając się nadejścia pomocy ze strony W.P. wycofali się w nieznanym kierunku. Po upływie krótkiego czasu nadjechało 70-ciu żołnierzy i zabrali zabitych i rannych do Baligrodu”. Sprawozdanie sporządził: widnieje odręczny podpis – prawdopodobne nazwisko: Kopiczyński. J. Jastrzębski pisze: „1 kwietnia siedmiu oficerów z grupy manewrowej WOP w Cisnej jechało do Baligrodu w sprawach służbowych. Duplak, który już od dawna wybierał się do Komendy Powiatowej w Lesku, zabrał się z nimi. Jechali z ochroną 24 żołnierzy uzbrojonych w erkaemy i automaty. W Jabłonkach wysiedli z samochodów i dalej szli marszem ubezpieczonym. Tak doszli do Bystrego. Byli przekonani, że najbardziej niebezpieczny etap mają już za sobą. Ledwo zdążyli wsiąść do samochodu i ujechać kilkaset metrów, zostali zasypani ogniem Ukraińców Kilku żołnierzy zginęło od razu. Pozostali bronili się zaciekle, ale nie mieli szans wobec przeważającej siły liczebnej i ogniowej Ukraińców. Gdy na miejsce tragedii dotarła – wysłana na odgłos strzałów – pomoc z Baligrodu, na szosie i w okolicznych rowach leżały rozebrane do naga i potwornie okaleczone zwłoki 16 żołnierzy i oficerów. Siedemnastym był zmasakrowany w stopniu przekraczającym ludzką wyobraźnię Jan Duplak. 10 żołnierzy banda prawdopodobnie uprowadziła i zamordowała, albowiem przepadli bez wieści. Przepadła też w leśnych ostępach banda, chociaż pościg ruszył niezwłocznie jej śladem”. O tej zasadzce opowiada kolega milicjanta Jana Duplaka, a jego wspomnienia zatytułowane „Ocalał tylko jeden” zamieszcza Maja Bilska w książce Ognie nad Solinką. „Opowiem wam teraz jak mój kolega Duplak zginął w Jabłonce. Uparł się jechać z grupą 31 żołnierzy do Baligrodu. /…./ Ocalał wówczas tylko jeden żołnierz, który wrócił po kilku dniach w dosłownie posiekanym kulami płaszczu, ledwo żywy z wycieńczenia. Od niego dowiedzieliśmy się o losach reszty. Duplak dowodził wówczas oddziałem milicjantów, bardzo też wierzył w swoje bojowe doświadczenie frontowe. Lecz niewiele znał się na walce z bandami. Z ufnością wyruszył na czele oddziału na penetrację terenu i ściągnięcie kontyngentu” (podkr. S.Ż.). Zatrzymany po drodze Ukrainiec poinformował oficera, że w Kołonicach, skąd rzekomo pochodził, od kilku dni nie ma ani jednego „partyzanta”. Faktycznie, gdy wjechali do Kołonic, poza kilkoma kobietami nie zastali nawet dzieci. Wieś wyglądała na prawie wymarłą. Żołnierze nie widząc zagrożenia na rozkaz dowódcy porozchodzili się po zagrodach. „Stałem na posterunku bliżej lasu i nagle zobaczyłem, że wśród chałup pojawili się jakby wyrośli spod ziemi uzbrojeni cywile. /…/ Całe starcie trwało zaledwie kilka minut i zakończyło się całkowitą klęską oddziału”. Jan Duplak, komendant posterunku MO w Cisnej. Według źródeł ukraińskich Jan Duplak współpracował z SB OUN. Bohdan Huk, Zakerzonnja 3, Wspomnienia wojaków UPA. Warszawa 1997. Wydawnictwo Tyrsa. s. 263. Fedir Kucyj (Stołyca), „Prut”: […] komendant [Milicji Obywatelskiej] z Cisnej pisał raport jeden do Leska, a drugi do nas [do SB OUN] […] każdy raport był pisany podwójnie […] Od razu skończył się też kłopot z donosicielami. Milicja ich wydała. W mojej wsi [Zawój] było ich aż siedmiu.[…] Ten sam Fedir Kucyj (Stołyca), „Prut”, w nagraniu dźwiękowym przechowywanym w archiwum w Kijowie (Centralnyj derżawnyj archiw zarubiżnoji Ukrajiniki, Fond nr 52 „Objednannja ukrajinciw Zakerzonnja”, poz. 39) informuje, że referent SB OUN „Mars” vel „Bukowy” bardzo był niezadowolony z powodu zamordowania komendanta Duplaka przez sotnię „Bira”, ponieważ od tej chwili nie otrzymywał już kopii skarg i donosów składanych przez Łemków i Bojków na bandy UPA”. (http://suozun.org/dowody-zbrodni-oun-i-upa/n_polakow-nie-ma-ludobojstwo-oun-upa-w-bieszczadach/?)