7 kwietnia
– 1943 roku:
We wsi Butejki pow. Kostopol w walce z bandą UPA zginęło 18 Polaków z samoobrony w Hucie Stepańskiej i 3 partyzantów sowieckich dowodzonych przez Józefa Sobiesiaka „Maksa”. „W kwietniu 1943 roku przyjechał do Huty oddział „Maksa” składający się z 50 osób. Byli to przeważnie Ukraińcy, którzy nie popierali likwidacji Żydów i mordowania Polaków. /…/ We wsi ukraińskiej Butejki położonej najbliżej Huty był młyn wodny, którego kierownikiem był Libner. Gdy zaczęły się mordy Polaków, Libner z całą rodziną wyjechali do Huty. W dniu kiedy partyzanci nocowali w Hucie, dwie dorosłe córki Libnera pojechały do Butejek po resztę swoich rzeczy jakie zostały, nie ryzykując niczym, bowiem wieś Butejki była najspokojniejszą wsią ze wszystkich, które nas otaczały. W godzinach popołudniowych przyjechała dość duża grupa bandytów (około 500 osób) z zamiarem odpoczynku i na drugi dzień napadu na Hutę. Zajęli całą wieś Butejki, rozeszli się po chatach, a dowódcy bandy zajęli szkołę położoną w sąsiedztwie młyna i mieszkania Libnerów. Spotkali dwie młode kobiety Mariannę i Helenę Libner i zaangażowali je do gotowania posiłku. Te dwie panny uratował fakt, że nikt ich z przybyłych nie znał, a także znajomość języka ukraińskiego, bowiem od urodzenia mieszkały w Butejkach. Wśród dowódców było 2 Niemców, którym pokazywano na mapie miejsce położenia Huty, oraz z której strony należy dokonać ataku. Był to niezbity dowód z jakim zamiarem przyjechali do Butejek. Po spożyciu posiłku i dobrym popiciu zapragnęli zabawić się w szkole. Sprowadzili młode dziewczęta ze wsi i zaczęła się zabawa na całego. Wtedy Libneranki korzystając z ciemnej nocy, wymknęły się z tej zabawy i przyleciały do Huty powiadamiając, że do Butejek zjechało mnóstwo bandytów i jutro szykują napad na Hutę. Za kilka minut partyzanci byli gotowi do wyjazdu do Butejek w celu stoczenia bitwy z bandą. Gdy się zbliżyli do Butejek wszyscy spali, tylko czuwały warty ustawione od strony Huty, które należało zlikwidować. Po zlikwidowaniu wart, oddział dostał się do Butejek, aby oświetlić wieś. Podpalono parę budynków i wtedy zaczęła się bitwa, a właściwie ucieczka bulbowców tylko w bieliźnie do rzeki Mielnicy. W tej rzece najwięcej ich zginęło, a nielicznym udało się tylko przeprawić przez rzekę i tam dopiero ustawili broń maszynową i rozpoczęła się bitwa. Do szkoły też w tajemnicy podeszli partyzanci i została pobita cała grupa dowódców z Niemcami na czele. Banda poniosła dotkliwą klęskę i musiała zbierać przez 3 miesiące siły, żeby zaatakować Hutę. Zginęło ich wtedy ok. 200 osób i całe dowództwo. Ze strony partyzantów poległo trzech i ciężko ranny dowódca, którego pozostali partyzanci odwieźli do Sopaczewskiej Huty, a stamtąd samolotem do Moskwy. Naszych obrońców zginęło 18 osób: z Huty – Zygmunt Lipiński, Czesław Lipiński, Józef Drozdowski, Jan Kuczyński, Jan Borawski i Jan Libner i 12 uciekinierów których nazwisk nie znam. Spośród bandy zginął znajomy Cedzik, który był setnikiem bandy.” (Fragment wspomnień Antoniego Gutkowskiego spisanych w latach 1983/84; jw.).
W kol. Mańków pow. Horochów Ukraińcy zamordowali 3 Polaków: „7 kwietnia 1943 r. wieczorem Ukraińcy napadli na dom, gdzie mieszkał Polak p. Malec, nauczyciel z rodziną. Udało im się umknąć bocznym wejściem. Tego samego wieczoru napadli na innego Polaka, też nauczyciela, p. Wacława Różalskiego. Tego zastrzelili we własnym jego mieszkaniu. Trzeci napad tego samego wieczoru dokonany został na dom, p. Władysława Pejtę, do którego nieco wcześniej przyszedł Józef Wolski – sąsiad. Na stukanie do drzwi i głos znajomego Ukraińca, by otworzyć drzwi, otworzyła Pejtowa. Zaraz do mieszkania wpadło kilku Ukraińców sąsiadów. Pejtowa wraz z trójką dzieci ukryła się w krzakach. Po jakimś czasie cichutko weszła do mieszkania, ale tam już nie było nikogo. Na drugi dzień rano przyszła Wolska zapytać, dlaczego jej syn Józef nie wrócił do domu. U Pejty był mały piesek pokojowy i on to z nosem przy samej ziemi odnalazł ślady uprowadzonych do budynków mego sąsiada Ukraińca Baraboszki. Z wielkim płaczem wołały „Baraboszko, wypuśćcie naszych, których uprowadziliście.” Wulgarnymi słowami odpędzał ich od swoich budynków. Ludzie pracujący w polu słyszeli to. Pejtowa wyjechała z dziećmi do Łucka, a Wolska przez jakieś 3 tygodnie codziennie przychodziła pod budynki Baraboszki z wielkim płaczem wołała „Baraboszko, gdzieście zakopali mego syna Józia, abo i mnie zabijcie.” Ten głos zbolałej Matki Polki mam w uszach do tej pory. Baraboszko przychodził do mego domu i mówił „Głupia stara baba myśli, że odnajdzie swego syna. Jak mi na dłoni wyrosną włosy, wtedy ona odnajdzie swego syna.” Włosy mu na dłoni nie wyrosły, a za miesiąc, bo 7 maja odnaleziono zamordowanych, zakopanych ok. 3 km od domu. Byli związani kolczastym drutem. Pejta miał wyrwany język, połamane ręce i nogi, na całym ciele miał 73 rany kłute nożem czy bagnetem. Wolski też na ciele miał wiele ran od noża. Mój już śp. Brat pomagał myć i ubierać, a także wkładać do trumien. Później opowiadał, jak byli zmasakrowani. Pochowano ich na cmentarzu parafialnym w Zaturcach na Wołyniu. W 1999 r. byłem na tym miejscu, gdzie był kiedyś cmentarz polski. Rosły tam ziemniaki i buraki, choć w pobliżu był duży kawał zarosłego zielskiem ugoru. Na drugiej połowie cmentarza szumiały krzaki i drzewa „wiatrosiejki”. Po grobach nie było śladu”” (Aleksander Kulawiak, były mieszkaniec kolonii Mańków; w: http://dziennik.artystyczny-margines.pl/zbrodnie-upa-relacja-aleksandra-kulawiaka ; ze zbiorów Ewy Siemaszko).
We wsi Rudniki pow. Łuck zamordowali 40-letnią Anielę Borek i jej 16-letnią córkę Józefę.
W leśnictwie Tartak koło uroczyska Zamakowiszcze pow. Łuck policjanci ukraińscy, którzy porzucili służbę na posterunku w Kołkach, zamordowali 8 Polaków oraz 3 – 4 Rosjan, zbiegłych jeńców. Młodego chłopca Józefa Hulkiewicza przywiązali do wozu, za którym musiał biec – znaleziono go martwego w sągu drewna z licznymi ranami kłutymi.
– 1944 roku (Wielki Piątek):
We wsi Bachów pow. Przemyśl Ukraińcy zamordowali 24-letniego Polaka /Antoniego Zubika?/.
We wsi Bitków Kopalnia pow. Nadwórna w walce z bandą UPA poległo 5 Polaków a 15 zostało rannych. („Gdzie szum Prutu…” nr 1 (31) z 2001 roku )
We wsi Budki Nieznanowskie pow. Kamionka Strumiłowa Ukraińcy zamordowali 10 Polaków a za 2 dni dalszych 11 Polaków (http://www.brzeg24.pl/moje-kresy/6280-moje-kresy-emilia-kulinska). „Poszukuję informacji o zamordowanej w kwietniu 1943 r. /był to rok 1944 – przypis S. Ż./ mojej rodzinie w Budkach Nieznanowskich na Wołyniu. Mój dziadek był leśniczym. Knecht Zygmunt, żona Bronisława zd. Rupental, syn Adaś Knecht – 4 lata. Tej strasznej nocy byli z nimi jeszcze inni członkowie rodziny, o których niestety nie wiem nic. Gospodarstwo zostało spalone. Może jednak ktoś lub gdzieś pamięć o nich żyje.” (Janina Hiszczyńska, 11.04.2015, w: http://www.nawolyniu.pl/listy.htm ).
We wsi Buszcze pow. Brzeżany, po rzezi 22 stycznia 1944 roku: „Po drugim, marcowym ataku na Polaków ukrywających się w buszczeckim kościele przyszedł kolejny atak. Tym razem w Wielki Piątek, 7 kwietnia 1944 roku. Tego dnia podpalono wszystkie polskie zabudowania Buszcza. Podpalano także wszystkie żywe zwierzęta. Ich przerażający krzyk słychać było w najdalszych zakątkach miejscowości. Wtedy w Buszczu musiało pozostać już niewielu Polaków. W sobotę 8 kwietnia kolejny raz podpalono kościół oraz plebanię. Spalił się drewniany dach kościoła, dwie wieże, a ogień stopił dwa dzwony. Przetrwały tylko potężne mury mające około 2 metry grubości. Później okazało się, że cudem ocalał znajdujący się nadal w środku obraz Matki Boskiej. Świadkowie, którzy widzieli kościół po tym, jak ten został podpalony wspominają, że ogień dotarł w miejsce, w którym wisiał cudowny obraz. Nadpalona została jego rama, ale wizerunek Matki Boskiej dziwnym trafem pozostał nienaruszony.” (W. Żołnowski: “Matka Boska Buszczecka i jeźdźcy Apokalipsy”). „Po drugim, marcowym ataku na Polaków ukrywających się w buszczeckim kościele przyszedł kolejny atak. Tym razem w Wielki Piątek, 7 kwietnia 1944 roku. Tego dnia podpalono wszystkie polskie zabudowania Buszcza. Podpalano także wszystkie żywe zwierzęta. Ich przerażający krzyk słychać było w najdalszych zakątkach miejscowości. Wtedy w Buszczu musiało pozostać już niewielu Polaków. W sobotę 8 kwietnia kolejny raz podpalono kościół oraz plebanię. Spalił się drewniany dach kościoła, dwie wieże, a ogień stopił dwa dzwony. Przetrwały tylko potężne mury mające około 2 metry grubości. Później okazało się, że cudem ocalał znajdujący się nadal w środku obraz Matki Boskiej. Świadkowie, którzy widzieli kościół po tym, jak ten został podpalony wspominają, że ogień dotarł w miejsce, w którym wisiał cudowny obraz. Nadpalona została jego rama, ale wizerunek Matki Boskiej dziwnym trafem pozostał nienaruszony.” (Stanisław Stadnicki: Mordy dokonane na ludności polskiej zamieszkującej Kresy Wschodnie w okolicy miejscowości Buszcze; w: http://raclawice.net/raclawice_slaskie artykuly_historyczne9-.ordy_dokonane_na_ludnosci_polskiej_zamieszkujacej_kresy_wschodnie_w_okolicy_miejscowosci_buszcze_powiat_brzezany.html ). Bartłomiej Taran 21.01.2012 na stronie internetowej www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl podaje: „Piszę do państwa zwracając się równocześnie o pomoc w ustaleniu faktów dotyczących rzezi w wiosce mojego dziadka Mieczysława Dudzińskiego. Pochodził on z miejscowości Buszcze w dawnym województwie Tarnopolskim. W tej chwili dziadziu nie żyje 16 lat. Opieram się na przekazie babci i mojej mamy, którym on opowiadał co się tam działo. Z tego przekazu wynika, że pradziadkowie Michał Dudziński i Anna Dudzińska z domu Bartek, posiadali duże gospodarstwo rolne. Dziadek miał dwóch braci: starszy brat Józef (miał żonę – która zginęła w pogromach) oraz nieznanego z imienia najmłodszego brata (zamordowany przez UPA w trakcie czystki, przebito go bagnetami gdy się ukrywał). Wraz z bratem Józefem w trakcie ucieczki rozdzielili się i nigdy więcej się nie spotkali, a próby odszukania przez różne instytucje spełzły na niczym… Pradziadkowie wraz z większością Polaków zamieszkujących wioskę zostali zaprowadzeni do miejscowego kościoła, gdzie spłonęli po podpaleniu tegoż kościoła. Z posiadanych wiadomości dokładam fakt, że dziadziu był artylerzystą w trakcie obrony Lwowa (1939 rok). Bartłomiej Taran bartektbg@poczta.fm.
We wsi Chatki pow. Podhajce esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” zamordowali 22 Polaków (Motyka…, s. 386; Ukraińska…).
We wsi Dobrowody pow. Podhajce esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” spalili około 200 gospodarstw polskich oraz zamordowali 21 Polaków i Ukraińca, męża Polki.
We wsi Dźwiniacz pow. Nadwórna dokument ukraiński podaje: „W dniu 7.04.44. grupa Zalizniaka zlikwidowała w Dzweniaczi 5 Polaków, i spaliła 2 baraki za to, że Polacy znęcali się nas ukraińskimi robotnikami w kopalni. Łys.” (IPN BU 1554/177, k. 4-8; w: .http://suozun.org/dowody-zbrodni-oun-i-upa/n_dowody-zbrodni-i-zakamania/?fbclid=IwAR3Hxh7bTfgd32e-g32yl36pDn1U62ul0imWJZmvS8XS7jRbugDwE2jDzvE ). Siekierka na s. 335 podaje mord 12 Polaków NN w 1944 roku.
We wsi Lelechówka pow. Gródek Jagielloński Ukraińcy zamordowali 2 Polaków, lat 16 i 72.
We wsi Osowce pow. Buczacz zamordowali poprzez ucinanie siekierami głów 8 Polaków, chłopca niemowlę wyciągnęli z kołyski, roztrzaskali mu głowę a zwłoki wyrzucili na podwórze.
We wsi Peresołowice pow. Hrubieszów zamordowali 2 Polaków: małżeństwo lat 75 i 80.
W miasteczku Podhorce pow. Złoczów: „07.04.1944 r. zostali zamordowani: Mendelski Stanisław –gajowy; Turecki Roman – praktykant lasowy”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7).
We wsi Salówka pow. Czortków esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna’ zgwałcili i zamordowali Polkę Marię Górską, żonę podoficera WP.
We wsi Skwarzowa pow. Złoczów: „w kwietniu 45 r. zginęli: w Skwarzawej (w Wielki Piątek) – 30 Polaków” (Kubów…, jw.). W 1945 roku Wielki Piątek wypadał 30 marca, zapewne więc chodzi o rok 1944, gdy Wielki Piątek wypadał 7 kwietnia.
We wsi Stołpin pow. Radziechów Ukraińcy zamordowali 2 Polaków.
We wsi Tuczna pow. Prrzemyślany zamordowani zostali: Mazur Stanisław, lat 20; N.N. (Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009, s. 157). „Drugi napad, jak mówiła mama, miał miejsce w Wielki Piątek, kiedy polskie rodziny przygotowywały się do świąt wielkanocnych, i rosło ciasto w blaszkach. Nagle wieczorem rodzice usłyszeli strzały, krzyki, lament ludzi, wycie psów i zobaczyli łuny i unoszące się dymy z palących się domów. Pozostawili wszystko w domu, zabierając tylko trójkę małych dzieci (od 8 lat do roku). Zdążyli się jakoś ukryć i szczęśliwie przeczekali bandycki napad. Od tego czasu zaczęła się mordęga życia, która trwała 3 miesiące: nie spali w domu, musieli się ukrywać po różnych zaroślach i ruinach, byli głodni i niewyspani, a najgorsze, że nie wiedzieli, co ich czeka, czy przeżyją do następnego dnia. Kiedy banderowcy zamordowali troje rodzeństwa mamy, rodzice stracili nadzieję życia. Byli zbyt słabi, aby codziennie dźwigać swoje dzieci i czuwać każdej nocy nad ich i swoim bezpieczeństwem. Gdy pewnego ranka przybyli do domu, zastali powybijane szyby, a na drzwiach znaleźli kartkę z napisem nakazującym opuszczenie domu w ciągu 24 godzin. Wszystkie pomieszczenia były splądrowane (m.in. skradziono maszynę do szycia). Nie czekając na dalsze wypadki, rodzice postanowili jak najszybciej dotrzeć do odległego o 10 km Świrza.” (K. W.; w: Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009, s. 130 – 131).
We wsi Usicze pow. Łuck Ukraińcy zastrzelili Polaka i jego śpiące córki lat 11 i 12; ranna żona uciekła z płonącego domu z 2-letnim dzieckiem (zasłoniła je własnym ciałem, gdy do nich strzelali).
We wsi Wolica Komarowa pow. Sokal zamordowali 60 Polaków (w marcu zamordowali tutaj 22 Polaków).
– 1945 roku:
We wsi Makowa pow. Dobromil: „7 kwietnia, w Makowej 5 Ukraińców zastrzeliło 2 Polaków – Bolesława Sedlarczyka i Helenę Turczyńską (l. 35). Sprawcy na domach zamordowanych pozostawili kartki z napisem Ukraińska Narodowa Samoobrona. Bolesław Sedlarczyk (błędnie Siedlarczyk), s. Franciszka i Anny Kuźmiak, ur. 24 IV 1905 r. w Smolniku. Polak zamieszkały w Makowej. Zamordowany 7 IV 1945 r. podczas napadu bojówki UNS na Makową. Ukrył się w piwnicy własnego domu. Po dłuższym poszukiwaniu Ukraińcy odnaleźli zamaskowany właz i zmusili B. Sedlarczyka do opuszczenia kryjówki, grożąc zdetonowaniem granatu. Po wyjściu Ukraińcy strzelili mu w tył głowy. Pomimo tego wciąż żył. Ciężarna żona chciała osłonić go własnym ciałem. Ukraińcy zagrozili, że ją również zamordują. Kobieta została odciągnięta na bok przez nastoletnią córkę. B. Sedlarczyk został dobity drugim strzałem w pierś. Mordu dokonano w obecności żony i nieletnich dzieci. Sprawcy napadu na dom ofiary pozostawili kartką z napisem „Ukraińska Narodowa Samoobrona”, [za:] A. Brożyniak, Zbrodnie banderowskie… Helena Turczyńska, c. Mikołaja i Anny, l. 35. Polka zamieszkała w Makowej. Zamordowana 7 IV 1945 r. podczas napadu bojówki UNS na Makową. Ukraińcy strzelili jej w głowę. Mordu dokonano w obecności nieletnich dzieci. Ukraińcy potomstwu z mieszanej rodziny zakazali pod karą śmierci rozpaczać po zamordowanej matce. Sprawcy na domu ofiary pozostawili kartkę z napisem „Ukraińska Narodowa Samoobrona”. 7 kwietnia w Makowej miał także zostać zabity Jan Hładio.” (Andrzej Zapałowski: Granica w ogniu. Warszawa 2016, s. 214).
We wsi Korytniki pow. Przemyśl Ukraińcy zamordowali Piotra Szpontowicza.
We wsi Mołodycz pow. Jarosław zamordowani zostali Piotr Bursztyka, Jerzy Brzyski i Szczepan Lichołat.
We wsi Zaradawa pow. Jarosław Ukraińcy zamordowali 3 Polaków
– 1946 roku:
We wsi Nowa Grobla pow. Jarosław Ukraińcy uprowadzili 25-letniego milicjanta Jana Smoleńca, wydłubali mu oczy, obcięli uszy, skłuli bagnetami i powiesili w lesie za nogi. Oraz: w lesie „Czerniawka” zamordowali milicjanta z rodziny polsko-ukraińskiej Jana Smolińca lat 25. (IPN Opole, 21 grudnia 2018, sygn. akt S 37.2013.Zi; Postanowienie o umorzeniu śledztwa.).
We wsi Poździacz (Leszno) pow. Przemyśl zginął od kuli UPA w wyniku patrolowania granicy plut. Karski Julian z Komendy 35 Odcinka WOP. (Andrzej Zapałowski: Granica w ogniu. Warszawa 2016, s. 303).
Ukraińcy uprowadzili 1 Polaka, 25-letniego milicjanta, wydłubali mu oczy, obcięli uszy, skłuli bagnetami i powiesili w lesie za nogi.