– 1940 roku:
W miejscowości Borysław pow. Drohobycz zmarł w wyniku pobicia przez bojówkarzy OUN Edward Sobolewski, lat 55, żołnierz września, ranny podczas wojny.
– 1944 roku:
W kol. Andrzejówka pow. Sokal Ukraińcy zamordowali 2 Polaków, w tym 3-letniego Kazimierza Przybyłę.
We wsi Budniki pow. Kałusz: „21.II.44. Budniki, Kałusz: Zamordowano leśniczego i 2 gajowych..” (1944. luty – marzec – Wykazy mordów i napadów na ludność polską sporządzone w RGO we Lwowie na podstawie meldunków przekazanych z terenu. W: B. Ossol. 16722/2, s. 219-253).
We wsi Buszcze pow. Brzeżany: „21.II. Buszcze Zastrzelony nacz. stacji Krysiak, przez 4 osobników, gdy wieczorem wychodził do pociągu o 21. Sprawcy prawdopodobnie ze wsi Szumlany lub Potoczany.” (1944. luty – marzec – Wykazy mordów i napadów na ludność polską sporządzone w RGO we Lwowie na podstawie meldunków przekazanych z terenu. W: B. Ossol. 16722/2, s. 219-253).
We wsi Hucisko Brodzkie pow. Brody zamordowali 5 Polaków.
We wsi Krowica Hołodowska pow. Lubaczów Ukraińcy napadli na majątek Akademii Krakowskiej i zamordowali 7 Polaków oraz 1 Ukrainkę. Oraz: We wsi Krowica Hołodowska pow. Lubaczów 21 lutego 1944 r. w nocy podczas napadu na zabudowania byłego majątku Akademii Krakowskiej pod administracją niemiecką (Ligenschaft) bojówka UPA zamordowała 8 osób: zarządcę majątku Romana Daszkiewicza lat 44, ukraińską gospodynię zarządcy o nieustalonym imieniu i nazwisku, dwóch braci Daszkiewiczów, którzy przybyli z Rawy Różanickiej w odwiedziny do brata, pracownika Józefa Dżawała lat 30, Kazimierza Dżawały lat 23, mieszkańca wsi – rolnika Michała Furgały lat 33, pracownika majątku-mechanika Władysława Obirka lat 33. (IPN Opole, 21 grudnia 2018, sygn. akt S 37.2013.Zi; Postanowienie o umorzeniu śledztwa).
W mieście Lwów policjanci ukraińscy na ulicy zamordowali 22-letniego Polaka (był to Jerzy Leskowicz) i rabowali jego dokumenty oraz ciężko poranili drugiego 22-letniego Polaka (był to Zygmunt Zębowicz) i także zrabowali mu dokumenty. „Dnia 21.II.1944 r. przy ul. Piasecznej zamordowany został Polak LESKOWICZ Jerzy, lat 23, zam. Piątaków 36. Dokumentów osobistych brak”. (1944, 28 luty – Wykaz napadów i mordów dokonywanych na Polakach we Lwowie w celu zdobycia polskich dokumentów osobistych ofiar. W: B. Ossol. 16722/2, s. 41-43). „21.II. Leskowicz Jerzy, l. 22, zam. Piątaków 36, zamord. przy ul. Pasiecznej. Dokumentów brak.” (1944. luty – marzec – Wykazy mordów i napadów na ludność polską sporządzone w RGO we Lwowie na podstawie meldunków przekazanych z terenu. W: B. Ossol. 16722/2, s. 219-253).
W miasteczku Wiśniowiec Nowy pow. Krzemieniec Ukraińcy wdarli się do klasztoru i dokonali rzezi zgromadzonych tutaj 300 – 400 Polaków, głównie uciekinierów z sąsiednich wsi; zakonników powiesili na sznurach i ręcznikach oraz wbili im w bok metalowe pręty; wymordowali ponad 308 Polaków (Siemaszko…, s. 474, podaje też datę „tuż po 20 lutym”; natomiast Maria Dębowska i Leon Popek w książce: Duchowieństwo diecezji łuckiej. Ofiary wojny i represji okupantów 1939 – 1945; Lublin 2010, na s. 75i 111 podają: „7 lutego w południe ostatnie oddziały węgierskie opuściły Wiśniowiec, a już wieczorem UPA zaatakowała klasztor. Zostali zastrzeleni obydwaj zakonnicy. Życie straciło także wielu Polaków przebywających w klasztorze”. Zamordowani zostali: o. Józef Kamil od św. Sylwestra Gleczman OCD oraz o. Jan Cyprian od św. Michała Lasoń OCD.
“Wrocław dnia 3.04.1997 r. Urodziłam się w 1929 roku w Nowym Wiśniowcu w województwie tarnopolskim. Moja rodzina składała się z babci i dziadka (Michała i Wiktorii Radzimińskich – rodziców mamy), moich rodziców (Antoniego i Anny Saluków) oraz mnie i rodzeństwa (Tadeusza, Wandy, Walerii, Stanisławy, Marcina i Janiny). W 1942 roku w domu nie było brata Tadeusza oraz siostry Walerii, przebywających na przymusowych robotach w Niemczech. /…/ Mój ojciec pochodził z Podkamienia k./Brodów woj. lwowskie i miał tam matkę, Marię Schonert (nazwisko drugiego męża). Postanowił więc, ze wyjedziemy do Podkamienia, ponieważ jak mówił, jest tam więcej mieszanych rodzin ukraińsko – polskich. Rodzice mojej matki nie chcieli z nami jechać mówiąc: „my starzy nikomu krzywdy nie zrobiliśmy, więc i nam nikt krzywdy nie zrobi, nie zostawimy całego dorobku”. Niestety, w lutym 1944 roku zostali zamordowani przez Ukraińców , a ich ciała wrzucono do studni. Razem z dziadkami zostali zamordowani: Dudkowska Janina z dwójką dzieci i dwie rodziny Królikowskich (krewnych babci), razem 13 osób. W tym samym czasie zamordowano setki osób, ale ja nie pamiętam nazwisk. Po zamordowaniu dziadków dom podpalono, zresztą w tym czasie wszystkie domy polskie i żydowskie zostały spalone. Do pałacu Wiśniowieckich i do klasztoru oo. Karmelitów Bosych zwożono przez wiele dni słomę celem podpalenia, co zresztą zrobiono. Widziałam wypalone okna i okopcone mury.” (Wspomnienia Marii Saluk; w: www.podkamien.pl ). „Ocalała kobieta, która cudem uniknęła śmierci, udając nieżywą – leżała na zwłokach innych, a kule i odłamki granatów ją szczęśliwie ominęły. Następnie zakryły ją dalsze ciała i trupy pomordowanych. Spod tych zwłok wyszła dopiero na drugi dzień, o 5 godz rano. Była to Gromnicka, kobieta z naszej dalszej rodziny, bliska przyjaciółka mojej mamy Janiny Szymańskiej. Mąż Gromnickiej został w tym dniu w klasztorze zamordowany. Po przybyciu do Wiśniowca wojsk radzieckich, wszyscy zabici zostali pochowani w zbiorowej mogile na miejscowym cmentarzu. Mogiła ta nigdy nie została oznaczona i jest w dalszym ciągu porośnięta krzakami. /…/ Szczegóły z napaści banderowców na Klasztor Karmelitów Bosych w Wiśniowcu z przekazu ocalałej pani Gromnickiej ( jedyny świadek tragedii – epizod nieznany historykom). Klasztor był murowany i otoczony murem. Ukryci Ukraińcy , zmusili miejscowego felczera Ukraińca Hnatowa pod groźbą utraty życia, by zapukał do bram klasztoru i poprosił o wpuszczenie do środka. Gdy mnisi otworzyli wrota, rozpoczął się krwawy szturm na klasztor i rzeź ukrytych tam Polaków. Wymieniony wyżej felczer, wcześniej uratował życie Janinie Szymańskiej, podając jej zastrzyki na ciężkie zapalenie migdałków. /../ Gromnicka po tragedii klasztornej chciała jak najszybciej i jak najdalej uciekać. Jedną z nocy przetrwała, ukrywając się pomiędzy ulami gospodarza Ukraińca. Ten choć sympatyzował z Polakami, w obawie o swoje życie, kazał jej opuścić rejon swojego gospodarstwa. Przez następne dni, w głodzie i chłodzie Gromnicka przemieszczała się w stronę Podkamienia, dalej do Krzemieńca i dalej na zachód. Uratowała się między innymi dzięki posiadanemu złotu.” ( Leszek Pociej, Dzieje rodziny Szymańskich; w: http://jaroslawskaksiegakresowian.pl/leszek-pociej-dzieje-rodziny-szymanskich/ ).
We wsi Wiśniowiec Stary pow. Krzemieniec Ukraińcy wymordowali w kościele i organistówce co najmniej 182 Polaków; około 100 osób spalili w kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika z 1756 roku. „W chwilę później Ukraińcy wdarli się na chór i wymordowali wszystkich, których tam zastali. Kilka osób zrzucili na posadzkę w kaplicy. Do mnie dochodziły krzyki, płacz, jęki mordowanych, swąd palących się ubrań i ciał. Widziałam jak Ukrainiec bił kobietę w ciąży. Kobieta była z małą dziewczynką, cztero może pięcioletnią. Dziecko strasznie płakało ze strachu. Na jego oczach bandyta przebił matkę nożem. /…/ Na korytarzu leżał zamordowany Franek Kobylański z Pankowic. Miał poobcinane uszy i nos, na czole wycięty krzyż i ściągniętą skórę z palców u rąk” (Maria Adaszyńska, Eugeniusz Zawadzki; w: Komański…, s. 962). „W maju 1944 roku zostaliśmy ewakuowani do Wiszniowca. miasta położonego nad rzeką Horyń. Ewakuowano wszystkich mieszkańców wsi Palikrowy, bo w odległości trzech kilometrów przebiegała linia frontu wojsk Armii Czerwonej i wojsk Armii Niemieckiej. /…/ Którejś niedzieli wybrałem się z kolegami nad rzekę Horyń, by się pokąpać. Na przedłużeniu ulicy Kwacziwka była ulica Wesełiwka. Tędy szliśmy nad rzekę. W pewnym momencie zauważyłem wielu ludzi zgromadzonych na posesji spalonego domu. Ludzie gromadzili się koło studni, która była na tym terenie. Co się okazało? Koło studni stał żołnierz rosyjski, a w studni opuszczony na sznurach ojciec Ukraińca , który pomordował kilka rodzin polskich i wrzucił ich do tej studni. Jeden człowiek świecił do studni dużym lustrem odbitym światłem słonecznym. Temu w studni kazano wyciągać leżące tam ciała pomordowanych Polaków. Pierwsze ciało wyciągnięte należało do dziecka w wieku około jedenastu, może trzynastu lat. Lekarz wojskowy stwierdził, że to chłopiec. Ciało było już w stopniowym rozkładzie. Chłopczyk ten miał odrąbane stopy i załamaną czaszkę. Obok niego klęczała matka, poznała swego syna. Rzewnie płakała. Ukrainiec – ojciec tego bandyty – chciał uciec, ale żołnierz wystrzelił z karabinu w powietrze i kazał mu wrócić. Nie mogłem dłużej patrzeć i odszedłem. Mieszkając w Wiszniowcu, mieliśmy okazję zobaczyć ruiny spalonego polskiego kościoła. Oprowadzał nas polski nauczyciel z Palikrów, Tadeusz Pludra. Uczył on przed wojną mego brata Władzia i siostrę Józię. Wtedy byli obecni moja siostra Józia, Tadeusz Pludra, jego siostrzenica Wisia i ja. Stanęliśmy przed głównym wejściem do kościoła. Drzwi wejściowe były spalone, tylko przy zawiasach wisiały resztki zwęglonego drewna. Z wnętrza wydobywał się fetor. Pan Tadeusz Pludra powiedział, że to resztki rozkładających się niedopalonych ciał. Widok przygnębiający również był gdy spojrzeliśmy na Nowy Wiszniowiec za rzeką Horyń. Widać było drugi polski kościół, też spalony. Jego białe tynki nad oknami pokryły czarne smugi. Tam już nie byłem.” (Jan Lis: Moje smutne wspomnienia z Palikrów. Część II; w: http://pierwszyzbrzegu.pl/historia/historia-powszechna/473-zbrodnia-w-palikrowach-cz-ii.html ).
– 1945 roku:
We wsi Brzeżawa pow. Przemyśl Ukraińcy zamordowali małżeństwo Marię i Franciszka Grodeckich.
We wsi Krowica Hołodowska pow. Lubaczów miejscowi Ukraińcy zamordowali 1 Polkę.