– 1944 roku:
We wsi Cichobórz pow. Tomaszów Lubelski Ukraińcy zamordowali 8 Polaków.
We wsi Jasieniów Polny pow. Horodenka obrabowali gospodarstwa i zamordowali 7 Polaków.
W mieście Kowel woj. wołyńskie Ukraińcy zamordowali 25-letniego Tadeusza Dworakowskiego.
We wsi Kułakowce pow. Zaleszczyki zamordowali 1 Polaka. „24.02.1944 r. został zam. Kwaśnicki i.n. rolnik”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7).
W mieście Lwów Ukraińcy na ulicy zamordowali 2 Polaków i zrabowali ich dokumenty (byli to: Józef Maciewicz oraz Gołda, lat 20). „Dnia 24.II.1944 r. w godzinach wieczornych przy ul. Sobieskiego zamordowany został Polak MOCIEWICZ Józef ur. 1910 r., zam. ul. Zielona 61. Dokumentów brak.”. „Dnia 24.II.1944 r. około godz. […] przy ul. Kleparowskiej zamordowany został Polak GOŁDA, lat 20. Dokumentów brak.” (1944, 28 luty – Wykaz napadów i mordów dokonywanych na Polakach we Lwowie w celu zdobycia polskich dokumentów osobistych ofiar. W: B. Ossol. 16722/2, s. 41-43). „24.II. Mociewicz Józef, l. 34, zam. Zielona 61 zamordowany na ul. Sobieskiego. Dokumentów brak.” . „24.II. Gołda, l. 29, zamord. przy ul. Kleparowskiej. Dokumentów brak.” (1944. luty – marzec – Wykazy mordów i napadów na ludność polską sporządzone w RGO we Lwowie na podstawie meldunków przekazanych z terenu. W: B. Ossol. 16722/2, s. 219-253).
We wsi Łachodów pow. Przemyślany zamordowany został Piotr Śnieżek. „Najtragiczniejszy przykład bestialskiego mordu dotarł do nas z Łahodowa, gdzie się urodziłam i tam wychowałam. 24.02.1944 r. Ukraińcy przygotowali zasadzkę na Piotra Śnieżyka. Na drodze do stacji kolejowej urządzili konne polowanie. Schwytano go i postrzelono, a z dodatkowymi ranami kłutymi wleczono go końmi przez cały Łahodów. Zmaltretowanego zawleczono do lasu i porzucono. Dopiero po kilku dniach rodzina odnalazła zwłoki.” (Anna Szul; w: Józef Wyspiański: Barbarzyństwa OUN-UPA, Lubin 2009, s. 226). Jego rodzina, dzięki pomocy Ukraińca Łaby ożenionego z Polką, wyjechała do Polski. Za tę pomoc w lipcu 1944 roku Ukraińcy wymordowali całą 5-osobową rodzinę Łabów, w tym 15-letnią córkę przywiązali do drzewa głową w dół i tak skonała.
We wsi Piotrawin nad Wisłą pow. Opole Lubelskie w pacyfikacji ukraińsko-niemieckiej zamordowanych zostało co najmniej 23 Polaków, począwszy od 6-tygodniowej Anny Kani; ofiary powiązano drutem kolczastym i spalono żywcem w domach.
We wsi Skowiatyn pow. Borszczów po torturach powiesili 35-letniego Stanisława Świetucha oraz 35-letniego Ukraińca, Józefa Chymejczuka, za sprzyjanie Polakom. „Nocą 24 lutego 1944 roku, do mego mieszkania wtargnęło kilku Ukraińców . Na wstępie powiedzieli mi, że jestem aresztowana przez polową żandarmerie UPA. Kazali mi założyć ręce do tyłu, po czym skrępowali je konopną linką. Zaprowadzili mnie do mieszkania sąsiada, Ukraińca, Iwana Dudka. Tam zaczęli bić łańcuchem po całym ciele. Bili też drewnianym kołkiem. Po chwili otrzymałam cios w głowę. Straciłam przytomność. Ukraińcy oblali mnie zimną wodą i kiedy odzyskałam przytomność, ponownie zaczęli mnie bić. Straciłam przytomność po raz drugi. Gdy ją odzyskałam, stwierdziłam z przerażeniem, że wiszę na słupie przy budynku szkolnym. Powieszono mnie na łańcuchu, co okazało się zbawienne, gdyż poskręcane ogniwa łańcucha uniemożliwiały całkowite zaciśnięcie się pętli na szyi. Obok stało kilku ukraińskich oprawców, rozprawiających z humorem o mojej śmierci. Jeden z nich powiedział: „… ta polska kurwa wyzionęła ducha jeszcze w mieszkaniu i niepotrzebnie zaciągnęliśmy ją tutaj”. Podszedł do mnie i dla pewności ukłuł mnie bagnetem w pośladek. Mimo dotkliwego bólu nie poruszyłam się, a ni też nie wydałam z siebie jęku. Wola życia była silniejsza od bólu. Po odejściu oprawców udało mi się wyzwolić ręce z linki. Mając je wolne, chwyciłam łańcuch powyżej głowy, podciągnęłam się do góry i wisząc na jednej ręce, drugą zdjęłam pętlę z szyi. W pobliżu nie było nikogo. Kilka zagród dalej, za budynkiem szkoły, mieszkała moja matka. Tam też się natychmiast udałam. Kiedy moja mama opatrzyła mi rany, ukryłyśmy się obie w zamaskowanym, przydomowym schronie. Następnego dnia mama odwiozła mnie do szpitala, gdzie przez kilka miesięcy dochodziłam do zdrowia.” (Zofia Bochenek; w: Komański…, s. 519). „Przed wojną Skowiatyn to była taka sielska, spokojna wieś – wspomina Nawolski. – Mój ojciec był sołtysem, wspólnym dla polskich i ukraińskich mieszkańców. Niestety, sielanka trwała do czasu. Pewnej nocy w 1944 roku pojawili się banderowcy. Zabrali ojca pana Antoniego, dziadka, polską nauczycielkę i znajomego Ukraińca… Ukraińcy pociągnęli ich za sobą. Po krótkim czasie wypuścili starszego Nawolskiego. Mężczyzna był przekonany, że strzelą mu w plecy. I tak z duszą na ramieniu, czując, że ktoś podąża za nim krok w krok, doszedł do domu. Zapalił świeczkę i zaczął się modlić. Usłyszał szmer za oknem. Ukraińcy wysłali za nim człowieka, który miał sprawdzić, czy nie ostrzega innych polskich rodzin. – Od tamtej pory nie mieliśmy pojęcia, co się z ojcem stało – opowiada Nawolski. – Aż do 2009 roku, gdy wybraliśmy się na wycieczkę w rodzinne strony. Wraz z Zygmuntem pojechaliśmy ze znajomym Ukraińcem do mojej wsi. Na skrzyżowaniu przed sklepem potrącił mnie postawny mężczyzna. Zapytałem, czy znał może Szczerbaniuka, tak się nazywał ten ukraiński znajomy ojca, z którym go zabrano. Spojrzał na mnie i powiedział, że jest jego synem. Panowie poszli do obejścia. Rzucili się sobie w ramiona, popłynęły łzy. Ukrainiec służył w wojsku, doszedł do Berlina, później szukał śladów ojca. Bezskutecznie. Teraz wiadomo, że i Polak, i Ukrainiec zostali zastrzeleni, a ciała prawdopodobnie wrzucono do Zbrucza. Przy okazji pan Antoni poznał niezwykłą historię nauczycielki, trzeciej ofiary tamtego uprowadzenia, nad którą oprawcy najpierw się znęcali, a później powiesili u powały na łańcuchu. Kobieta miała szczęście, bo ogniwa łańcucha nie zacisnęły się do końca. Najpierw straciła przytomność, później udawała martwą i bandyta, który chciał ją dobić, doszedł do wniosku, że już nie trzeba. Ranna, naga przeszła osiem kilometrów. Po śniegu w mroźną noc… Przeżyła i po wojnie mieszkała we Wrocławiu.” Była to Bochenek Zofia, lat 35. (Dariusz Chajewski: Jesteśmy to winni Polakom na Kresach, tym, którzy tam zostali; w: https://plus.gazetalubuska.pl/jestesmy-to-winni-polakom-na-kresach-tym-ktorzy-tam-zostali/ar/11858712 )
W kol. Stawek pow. Kowel Ukraińcy zamordowali Edwarda Grabskiego z żoną Bronisławą.
We wsi Tatynne pow. Sarny zastrzelili uciekającego Polaka Chorążyczewskiego ze wsi Jelno.
– 1945 roku:
We wsi Białokiernica pow. Podhajce Ukraińcy dokonali ponownego napadu na plebanię i zamordowali kościelnego Jana Wichernika.
We wsi Jasieniów Polny pow. Horodenka obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 7 Polaków. Wśród zamordowanych był Kajetan Wartanowicz – Ormianin, wybitny działacz społeczny w Jasienowie Polnym.
We wsi Nietrepieńce (Neterpińce) pow. Zborów Ukraińcy zamordowali 2 Polaków. („Śledztwo w sprawie zbrodni ludobójstwa nacjonalistów ukraińskich w celu całkowitego wyniszczenia ludności polskiej w latach 1939 – 1945 na terenie powiatów Zborów i Brody, woj. tarnopolskie”; sygn. akt S 83/09/Zi; w: https://ipn.gov.pl/pl/sledztwa/sledztwa/oddzialowa-komisja-we-w/31480,Sledztwa-zakonczone-wydaniem-postanowienia-o-umorzeniu.htm ).