– 1942 roku:
We Włodzimierzu Wołyńskim Ukraińcy zamordowali 26-letniego Tadeusza Rzeźnika.
– 1943 roku:
We wsi Czelatyce pow. Jarosław ta sama grupa policjantów ukraińskich i okolicznych nacjonalistów, która poprzedniego dnia dokonała rzezi Polaków we wsi Kaszyce, zamordowała tutaj 15 Polaków (tego dnia wcześniej dokonali mordu w Rokietnicy).
We wsi Nowa Dąbrowa pow. Kowel policjanci ukraińscy zamordowali rodzinę pracownika leśnego, podoficera rezerwy WP Waleriana Rolko. „Zginął Walerian jego żona Helena, córka Danusia, rodzice Stanisława i Józef, oraz brat Waleriana Stanisław” (http://wdonajski.za.pl/RADOMLE_JANOWKA/Donajscy_rodzina.html).
We wsi Rokietnica pow. Jarosław ta sama grupa policjantów ukraińskich i okolicznych Ukraińców , która poprzedniego dnia dokonała rzezi Polaków we wsi Kaszyce, zamordowała tutaj 45 Polaków i przeszła do wsi Czelatyńce.
We wsi Zwięszyca pow. Rzeszów esesmani ukraińscy razem z esesmanami niemieckimi zastrzelili 19 Polaków.
– 1944 roku:
We wsi Choderkowce pow. Bóbrka Ukraińcy zamordowali 10 Polaków.
We wsi Dobrosin pow. Żółkiew: „08.03.1944 r. zamordowano 5 Polaków NN. W tym samym dniu zamordowano także 10 Ukraińców za sprzyjanie Polakom lub za zaangażowanie się w pracy probolszewickiej.” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.; Seria – tom 8).
We wsi Kniesioło pow. Bóbrka zamordowali 7 Polaków, w tym uprowadzili żonę organisty, która zaginęła bez śladu; zamordowali też Ukraińca, męża Polki.
W miasteczku Krystynopol pow. Sokal: „08.03.44 r. został zamordowany Buraczyński i.n., urzędnik pocztowy.” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.; Seria – tom 8).
We wsi Orzechowczyk pow. Brody: został zamordowany przez Ukraińców 1 Polak, rolnik Jan Jurczenko ur. 28.03.1900 r. (http://podkamien.pl/viewpage.php?page_id=246&c_start=0 ).
W miasteczku Peczeniżyn pow. Kołomyja: „08.03 1944 r. zostali zamordowani 1-2. Cybulski Kazimierz, pracownik nadleśnictwa; Fronz i.n., urzędnik nadleśnictwa; 3-4. Garlicki Marian sekretarz nadleśnictwa; Pawluk Krystyna, urzędnik nadleśnictwa 5-7. Stefanowicz i.n., nadleśniczy; Zachariasiewicz Ryszard i Stanisława, urzędnicy nadleśnictwa.” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.; Seria – tom 8).
We wsi Płotycz pow. Tarnopol: „uciekający hitlerowcy, wśród których byli Ukraińcy z SS „Galizien”, wspólnie z UPA dokonali masowego mordu 41 mężczyzn. Najmłodszy miał 13 lat, a najstarszy 87” (Antoni Iżycki; w: Jan Białowąs: „Krwawa Podolska Wigilia w Ihrowicy 1944 r. Lublin 2003, s. 103 oraz w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl). H. Komański i Sz. Siekierka na s. 379 piszą o donosie OUN-UPA, pacyfikacji dokonanej przez werhmacht i zabiciu 40 mężczyzn.
We kol. Prehoryłe pow. Hrubieszów o świcie na napadu dokonali żołnierze SS-Galizien, przy współudziale ukraińskich policjantów „ortschutzów” oraz bojówek OUN-UPA z Szychowic, Kryłowa i Gołębia. Najpierw okrążyli wieś szczelnym pierścieniem, a następnie mordowali w okrutny sposób ludność polską. Zginęło 38 osób, w tym dzieci, kobiety i starcy. Na pomoc pacyfikowanej ludności pospieszyły żołnierze Stanisława Basaja „Rysia” oraz Jana Ochmana „Kozaka”. Po ciężkich walkach Ukraińcy zostali wyparci z kolonii, pozostawiając zwłoki pomordowanych polskich mieszkańców. Na drugi dzień w ponownym napadzie zamordowali 18 ocalałych Polaków, a zabudowania spalili. Batalion „Rysia” pospieszył mieszkańcom z pomocą. Ukraińcy zostali wyparci z kolonii i wycofali się do Kryłowa. „08 marca 1944 o świcie oddziały policji ukraińskiej, SS-Galizien i ortschutzu, wspierane pododdziałami USN z Szychowic, Kryłowa i Gołębia, napadły na kolonię Prehoryłe pow. hrubieszowski; w napadzie brał udział oddział UPA, który w nocy przeprowadził się przez Bug. Pomordowano całe rodziny (np. Martyniuków, Bolechów, Przyczynów.) łącznie zamordowano 38 osób w tym kobiety i dzieci.” (Czesław Buczkowski: SAHRYŃ w latach 1942-1944; w: http://kresy.info.pl/component/content/a….atach-1942-1944; 25 września 2011).
We wsi Sokołówka pow. Bóbrka podczas drugiego napadu Ukraińcy zamordowali 12 Polaków; „Dn. 8 III zarąbano siekierami 12 osób w Sokołówce”; „Wiadomości z Ziem Wschodnich” nr 6, w: http://koris.com.ua/other/14728/index.html? page=185). Kazali im kłaść się na progach domów i odrąbywali siekierami głowy. Zdemolowali i spalili kościół, zniszczyli plebanię, proboszcz ks. Jasiński schronił się w Biłce Szlacheckiej. „Na liście pomordowanych nie znalazłam moich 2 wujków: zamordowanych w Sokołówce (przypuszczalnie marzec 1943 lub 44 rok). Są to Mikołaj Bielawski, Roman Bartman oraz sąsiedzi mojej mamy: Kucharski Janusz, Kucharski Michał i Kucharski Piotruś, lat 6. Moja mama miała wówczas 13 lat i dlatego może się mylić co do roku. Zostali okrutnie zamordowani nożami. Cierpieli wiele godzin i zmarli z upływu krwi. Bardzo proszę o naniesienie ich na listę. Była to miejscowość Sokołówka koło Bóbrki. Powtórzyłam miejscowość, ponieważ na Ukrainie są dwie Sokołówki” (Jolanta Judka, w: www.kresy-ludobójstwo.pl). Siekierka…, s. 26 podaje liczbę 8 Polaków, w tym nazwisko Bielański, pozostali NN.
We wsi Witwica pow. Dolina Ukraińcy uprowadzili 2 Polaków, którzy zaginęli: „Znalazłem na stronie http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/1944_2.html informację o morderstwie dwóch Polaków 8 marca 1944 roku w Witwicy (obecnie Ukraina — wioska w pobliżu Bolechowa). Informacje o tym fakcie niewątpliwie dotyczą zamordowania mojego pradziadka Teodora Mielnikiewicza i jego syna Włodzimierza (brata mojej babki). Rodzina była rodziną mieszaną, Teodor (i jego synowie) byli ochrzczeni w obrządku gr-kat, natomiast jego żona (Wilhelmina z d. Jorman) była rz-kat (wszystkie córki też). Teodor wraz z synem Włodzimierzem prowadzili kuźnię w Witwicy. Niewątpliwie znali język polski (czytali w tym języku klasykę), ale jakim językiem posługiwali się na codzień w domu nie wiem — są różne zdania w rodzinie (prawdopodobnie jednak ukraińskim). Wioska była zamieszkała głównie przez Rusinów (gr-kat). We wsi jest cerkiew gr-kat. Z przekazów rodzinnych wynika, że cała rodzina raczej chodziła modlić się do pobliskiej cerkwi, a nie w odległym kościele w Bolechowie. Po wojnie jedna córka Teodora i Wilhelminy została na Ukrainie (wyszła za Ukraińca, ale mającego liczne powiązania z rzymsko katolikami). Córki Włodzimierza (wraz z matką – wdową po Włodzimierzu) zostały na rodzinnej ziemi i wyszły za mąż już za typowych Ukraińców (żyją do dziś, wdowa zmarła w 2004). Reszta rodzeństwa związała się z rz-katolikami i wyjechała do centralnej Polski jeszcze przed wojną. Synowie zmienili obrządek na rz-kat już po wojnie. Trudno mi powiedzieć za kogo uważał się Teodor i jego syn (w sensie przynależności narodowej). Po wojnie, niejako z definicji uznawano gr-kat za Ukraińców, a rz-kat za Polaków. I sprawa najistotniejsza, wg przekazów rodzinnych Teodora i jego syna uprowadziła i następnie zamordowała w nieznanym miejscu rodzinna banda z pobliskiej Kniaziołuki i było to morderstwo na tle rabunkowym (została pobita też Wilhelmina). Rodzina uchodziła za pracowitą (i majętną jak na tamtejsze stosunki) i była szanowana we wsi. Jest bardzo mało prawdopodobnym, żeby mord był powiązany z polityką. Ciał obu zamordowanych nie znaleziono. O tym wydarzeniu znalazłem notatkę policyjną w Archiwum Lubelskim, ale nie było tam szczegółów”. (Włodzimierz Macewicz, w: www.stankiewicze.com/ludobójstwo; 31.01.2013).
– 1945 roku:
We wsi Czerniatyn pow. Horodenka: „08.03.1945 r. została zam. Krupa Bronisława c. Włodzimierza (1911)” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.; Seria – tom 8).
We wsi Jezierzany pow. Borszczów kilkuosobowa grupa UPA wdarła się nocą do polskiego domu i wymordowała 6-osobową rodzinę Sorokowskich oraz sąsiadkę, Janinę Tomaszewską, koleżankę córki. Zarówno 18-letnią sąsiadkę jak i 19-letnią córkę Bronisławę przed zamordowaniem ukraińscy „powstańcy” zbiorowo zgwałcili. „Czytając strony dot. ludobójstwa na Kresach Wschodnich zwróciłam uwagę na nazwisko Sorokowski. Sorokowscy mieszkali w miasteczku Jezierzany pow. Borszczów. 8 marca zostali zamordowani w bestialski sposób przez banderowców. Zginęli Sorokowski Michał, jego żona Józefa Sorokowska z d. Pruska, ich synowie Stefan i Jan /przebywali w domu na przepustce z wojska polskiego/ ich siostra Bronisława. W domu tym zamordowano również Janinę Tomaszewską – to siostrzenica Józefy. Janina przyszła pożegnać się z Rodziną przed wyjazdem do Polski, a ponieważ zrobiło się ciemno, bała się wracać, została u swojej Ciotki na noc. Z tego domu ocalał 11 letni Leon Sorokowski, na śpiącego narzucono pierzynę, kiedy w nocy przyszli banderowcy. Całą Rodzinę zamordowano siekierami. Ilość osób się zgadzała,więc nie szukano więcej. Obudził go straszny ziąb, drzwi chaty były otwarte, wybiegł w koszulinie na podwórze i zobaczył tę zbrodnię, biegł przez miasteczko boso do Dziadków. Leon z Dziadkami Pruskimi przyjechał do Polski. Zamieszkali w miasteczku Kietrz. Leon już nie żyje, chorował na serce. Po latach jego Wuj Adam Pruski rozpoznał w pociągu jednego z banderowców biorących udział w mordzie. Miał zmienione nazwisko,był kierownikiem szkoły w Łodzi. Wypierał się, ale po jakimś czasie przyjechała do Rodziny jego siostra. Leon odmówił jakichkolwiek rozliczeń. Znam tę historię bo wychowałam się po sąsiedzku i Lonka dobrze znałam.” (Maria Krawczyk, 15.06.2010; w: http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/tarnopolskie_r.html ).
We wsi Skorodyńce pow. Czortków Ukraińcy zamordowali 14 Polaków. (Grzegorz Hryciuk: Akcje UPA przeciwko Polakom po ponownym zajęciu Wołynia i Galicji Wschodniej przez Armię Czerwoną w 1944 roku. W: Antypolska akcja OUN-UPA 1943 – 1944. Fakty i interpretacje. Warszawa 2002). Tomasz Bandura: „Na drugi dzień wczesnym rankiem pobiegłem do swego domu. Było to 9 marca 1945 r. Moja siostra Franciszka leżała w kałuży krwi na podłodze w pokoju. Jej dziecko leżało z piąstką pod główką, jak gdyby spało. Podniosłem je – krew polała się na moje ręce. Było martwe. Tego dnia, przed południem, powróciła moja mama z tzw. podwody. Nie potrafię powiedzieć jak się czułą, gdy zobaczyła martwą córkę i wnuczkę. Była jak skamieniałą. Tej nocy Ukraińcy zamordowali znacznie więcej innych Polaków. Przypominam sobie takie nazwiska jak: Karola Domyka – inwalidę, pięcioosobową rodzinę Franciszka Bandury, którego córka wyszła za Ukraińca, Anne Szatkowską w ciąży i jej synka (lat 12). Wzięliśmy z mamą bochenek chleba, trochę mąki i innych rzeczy i z niewielkimi tłumoczkami udaliśmy się do Czortkowa. Za drogę wybraliśmy brzeg Seretu. Szliśmy z myślą, że jakby nas gonili banderowcy, to wskoczymy oboje do rzeki i utopimy się by nie dostać się żywcem w ich ręce. Dotarliśmy szczęśliwie do Czortkowa, skąd wyjechaliśmy na zachód 30 maja 1945 r.” ( „Na Rubieży” – nr 45/2000 ). Wiktor Szatkowski, syn Anny (zamordowanej 8 marca 1945 r.): „7 marca ukryłem się u sąsiada już wczesnym wieczorem, a po pewnym czasie dołączył do mnie ojciec. Mama, 6-letni brat Eugeniusz i dziadek pozostali tym razem w domu. Rano usłyszałem rozmowę gospodarzy o dokonanym we wsi morderstwie. Chciałem zaraz wracać do domu, ale ojciec mnie zatrzymywał. Pobiegłem jednak do domu bez jego zezwolenia. Drzwi były otwarte, a na środku izby leżały zwłoki mojej Matki i małego brata. Oboje mieli roztrzaskane głowy od rozrywających kul. Mama musiała także otrzymać kilka ciosów twardym narzędziem. Dziadka w mieszkaniu nie znalazłem. Powiadomiłem o wszystkim ojca. Na pochówek nie było czasu, bo Ukraińcy mogli powrócić po nas. Obaj uciekliśmy do Czortkowa. Tu dowiedzieliśmy się, że dziadek żyje i przebywa w szpitalu. Odwiózł go tu któryś z sąsiadów – Ukraińców. Z relacji dziadka dowiedzieliśmy się, że kiedy do mieszkania wpadli Ukraińcy i zamordowali Mamę i brata, to ranili też ciężko dziadka, tak że stracił przytomność. Sądzili pewnie, że już nie żyje i ściągnęli mu buty. Po ich odejściu dziadek odzyskał przytomność, zobaczył co się stało,szybko opuścił mieszkanie i schronił się u sąsiada – Ukraińca. To on właśnie odwiózł dziadka do szpitala. W 1996 r. odwiedziłem Skorodyńce i starałem się dowiedzieć u miejscowych Ukraińców, gdzie zostali pogrzebani moi najbliżsi. Niestety nikt nie udzielił mi tej informacji, choć było mi wiadome, że to oni grzebali w 1945 r. pomordowanych Polaków. Bali się. Zarówno z uwagi na swych sąsiadów – banderowców, jak i NKWD. Nie byli w tym czasie jeszcze pewni swej przyszłości. Dlatego do dziś nie wiem gdzie spoczywaj kości mojej Matki i brata.” (www.pnikut.net› teksty › Biuletyn )
– 1946 roku:
W miasteczku Lesko woj. rzeszowskie Ukraińcy zamordowali na drodze Jana Kaczmarka, wiertacza naftowego.
We wsi Lubycza Królewska pow. Tomaszów Lubelski według oficjalnych meldunków dowództwa WP w walce z UPA i SKW polec miało 15 żołnierzy, tymczasem Edward Prus cytując „Wykaz czynów przestępczych dokonanych przez bandy UPA w latach 1944 – 1947”, opracowany w Wydziale „C” Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Rzeszowie, podaje: „W dniu 8 III 1946 r. sotnia „Szuma” bandy UPA wspólnie z dwoma SKW (Samoobronnyj Kuszczowi Widiłi) OUN, w łącznej sile około 197 osób, spaliła most na trasie Rawa – Lubycza. W rejonie powiatu Lubaczów doszło do walki z oddziałem WP, w wyniku której poległo 40 żołnierzy WP. Banda zabrała oddziałowi WP dużą ilość broni i amunicji” (Prus…, s. 276 – 277). Inni napad upowców na stację kolejową datują na noc z 8 na 9 marca oraz podają, że zginęło 40 żołnierzy WP oraz 7 lub 20 Polaków – cywilów.
– 1947 roku:
We wsi Wola Wereszczyńska pow. Włodawa: „8.03.1947 r. został zam. przez sotnię „Struga” Łoś Franciszek rolnik członek PZPR” (PPR – przypis S.Ż.). (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.; Seria – tom 8)