kalendarz pamięci polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa, 26 stycznia

– 1944 roku: 

We wsi Dubowce pow. Tarnopol: „Wieczorem 26. I. zamordowano 3 Polaków w Dubowcach [Tarnopol].” (1944, 29 lutego – Pismo PolKO w Tarnopolu do RGO w Krakowie dotyczące dalszych napadów ukraińskich na ludność polską. W: B. Ossol. 16721/2, s. 43). „26.01.1944 r. zostali zamordowani Polacy: 8 osób NN.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7).   

We wsi Grabowa koło Buska pow. Kamionka Strumiłowa Ukraińcy zamordowali 9 Polaków, pracowników leśnictwa, w tym 4-osobową rodzinę z 2 dzieci . „We wsi Grabowa koło Buska – 25 stycznia – został zamordowany leśniczy Jan Orzechowski z kilkoma osobami, również pracownikami leśnictwa”. (Stanisław Dłuski: „Fragment większej zbrodni”; w: „Las Polski”, nr 13 – 14 z 1991 r.). „W lutym 1944 r. bojówka SB-OUN pod dowództwem Kupiaka w nocy dokonała napadu na budynki Nadleśnictwa w Grabowej. Spalili tartak i budynki nadleśnictwa. W bestialski sposób zostali zamordowani: nadleśniczy inż. Kamiński Kazimierz lat 30, pracownik biura nadleśnictwa Moderski …., Orzechowski Stanisław leśniczy lat ok. 50 oraz jego żona i dwoje dzieci, Orzechowski Jan, Zimochowski….. leśnik, Korczyński Władysław leśnik. Łącznie zamordowano 9 osób w tym 2 dzieci” (http://www.busk.pl/grabowa/ lesniczowka/les.htm). Inni: we wsi Grabowa pow. Złoczów „26.01.1944 r. zamordowano 16 Polaków NN.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7). „Według otrzymanych telefonicznych danych w dniu 27 stycznia w godzinach od 17 do wczesnych godzin dnia 28 stycznia br. miały miejsce następujące napady i morderstwa ludności polskiej w miejscowościach: Grabowa, pow. Kamionka Str. napadnięto nadleśnictwo państwowe, gdzie zamordowano leśniczego, praktykanta leśnictwa, księgowego i dwóch gajowych, następnie budynek spalono.”  (1944, 28 stycznia – Pismo PolKO w Kamionce Strumiłowej do Delegata RGO we Lwowie dotyczące napadów mordów i uprowadzeń ludności polskiej. W:  B. Ossol. 16721/1, s. 179-178). 

We wsi Hołotki pow. Zbaraż: „W tym samym czasie (tj. wieczorem 26 stycznia 1944 – S.Ż.) zginęli z rąk bandyckich w Hołotkach [pow. Zbaraż] Bielecki i Kozłowski.” (1944, 29 lutego – Pismo PolKO w Tarnopolu do RGO w Krakowie dotyczące dalszych napadów ukraińskich na ludność polską. W: B. Ossol. 16721/2, s. 43).

We wsi Hrycowola pow. Radziechów: „26.I.44. Hrycowola, Brody: Krzywicki Jan, gajowy, zamordowany.”  (1944. luty – marzec – Wykazy mordów i napadów na ludność polską sporządzone w RGO we Lwowie na podstawie meldunków przekazanych z terenu. W: B. Ossol. 16722/2, s. 219-253).

We wsi Kotłów pow. Złoczów: „26.01.1944 r. został zam. Dąbrowski Albin z Tarnopola pracownik straży leśnej.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7).

– 1945 roku:

We wsi Majdan pow. Kopyczyńce Ukraińcy podczas drugiego napadu (w marcu 1944 roku zamordowali tutaj 35 Polaków), obrabowali i spalili gospodarstwa polskie oraz zamordowali 118 Polaków, głownie kobiety, dzieci i starców. Ks. Wojciech Rogowski próbował ratować parafian zgromadzonych w kościele i na plebanii przekonując Ukraińców , że szykują się do wyjazdu do Polski, ale bezskutecznie – bandyci wrzucili do kościoła granaty, strzelali a następnie rąbali siekierami, ranny kapłan umierał przez parę godzin. „Drugi napad był w skutkach bardziej tragiczny. Wzięły w nim udział znacznie większe siły i był dokładnie zaplanowany i zorganizowany. Tym razem nie ominęli kościoła, w którym schroniło się wielu mieszkańców. Część ludzi znajdowała się w nawie kościoła,a część ukryła się na chórze i na strychu. Masywne drzwi wejściowe były zaryglowane. Po rozbiciu słabszych drzwi do zakrystii, banderowcy wrzucili do wnętrza granaty i strzelali z broni maszynowej. Na krzyk Rogowskiej, bratowej ks. proboszcza – Nie strzelać! Jestem Ukrainkq! napastnicy ostrzał przerwali. W świątyni było dużo trupów i rannych. Nie mogąc dostać się na chór, Ukraińcy wzywali wszystkich aby sami zeszli, a nikomu krzywdy nie zrobią. Zagrozili podpaleniem kościoła. Kiedy chór opustoszał, pozwolono ludziom wyjść na zewnątrz. Jedni ich przepuszczali, a drudzy za chwilę mordowali. Kiedy ks. Rogowski zbliżał się już do plebani, któryś z morderców zranił go ciężko trzema strzałami. Żył jeszcze pięć godzin. Zmarł na skutek upływu krwi. Bratową księdza oszczędzono, ale jej dwóch synów (Polaków po ojcu) zamordowano. Wewnątrz kościoła zginęli: Paweł Ciemny z żoną Jadwigą, którą osobiście zarąbała siekierą Ukrainka Katarzyna Tytor. Ona też zamordowała siekierą Stanisławę Żywina ż. Mikołaja i Michalinę  Żywina ż. Jana oraz jego synka z pierwszego małżeństwa. Dalsze osoby uśmiercone w kościele to: Michał i Anna Towarniccy z córeczką, Anna Nawrocka z córką, Franciszka Dżumyk i Leon  Żywina. Mego ojca Grzegorza rizuni zatrzymali obok kościoła, ściągnęli z niego odzież i buty i zarąbali siekierą. Zwłoki,tylko w bieliźnie, pozostawili na placu przykościelnym. Obok ojca leżał Jan Czarnecki, który zginął w podobny sposób. Na plebani Ukraińcy zastrzelili moich trzech stryjów: Mikołaja, Filipa i Jana z żoną i córką. W domowych kryjówkach, wykopanych pod szopami i stodołami, spalili się żywcem lub udusili dymem: Eliasz Puk z żoną Janiną i trojgiem dzieci, Paweł i Anna Tanach z dwoma córkami, Rozalia Pańczyszyn ż. Piotra, Jan Hapens. Ignacego, Antoni Pełechaty z żoną i trójką dzieci, Anna Szymańska ż. Mikołaja, Józefa Dutkaż. Antoniego, Anna Bandurska z wnuczką. Podczas ucieczki ze wsi zastrzeleni zostali na polach: Antoni Szymański, Józefa Szymańska ż. Jana, Maria Bocian c. Michała, Antoni Rybak, Hania Świderek c. Gabriela, Jan Hapen s. Antoniego, Bronisława Solska z synem, 12 letni Jasio Malinowski, Jan i Anna Mielnikowie, Teodor Pełechaty, Szczepan i Jadwiga Sokolniccy z synem, Jan Żywina, Michał Krzywy, Szczepan i Anna Gumienny, Józefa Żywina, Piotr Hapen s. Jana, Leon Gumienny, Anna Dutka ż.  Andrzeja, siostra Piotra Gumiennego z mężem (nazwiska nie pamiętam). /…/ Pożegnanie z rodzinną wsią wyglądało następująco: kilka dni po napadzie grupa kobiet, w tym moja żona Katarzyna ze stryjenką Rozalią i innymi kobietami, które straciły swoich najbliższych, jeździły do Majdanu z kilofami i łopatami aby -z narażeniem własnego życia – dokonać pochówku pomordowanych. Z wielkim trudem wykopały w zmarzniętej ziemi dół obok kościoła, poznosiły zwłoki 35 ofiar, włożyły je do dołu, przysypały ziemią i postawiły drewniany krzyż. Wróciły do Kopyczyniec i więcej do Majdanu już nie wracały. Zwłoki pozostałych 100 ofiar nie doczekały się już mogiły. Ich kości leżą w różnych miejscach i wciąż czekają na chrześcijański pochówek”. (Józef Ciemny; w: Głos Podolan, nr 7 z 2005 roku). „W tę pamiętną noc na własne oczy widziałem zwierzęcą rozprawę Ukraińców z mieszkańcami wsi. Krzyczeli ludzie, ryczało bydło. W powietrzu unosił się zapach ludzkiej krwi i pogorzelisk. Ludzie schronili się w kościele, ale to nie powstrzymało bandytów. Wrzucili do środka kilka granatów, weszli od strony ołtarza, wyciągali ludzi i na miejscu zarąbywali siekierami. Widziałem jak bandyci wrzucali do ognia żywych mieszkańców: Dombę i Katarzynę Żabielską. W kościele zabili H. Towarnicką z 4-letnim dzieckiem oraz 65-letnią Bocian z trzema wnukami. Spalono mi dom, stodołę, 20 centarów zboża i cały inwentarz. Zostałem w koszuli, ale z wiarą, że kara dosięgnie morderców.” (Jan Kinal; w: Komański…, s. 751). „Po drodze przez wieś widziałam wiele trupów, m.in. Szczepana Gumiennego, Annę Dutkę, kilka osób z rodziny Mielników, Michałowi Grzecznemu oprawcy wycięli na piersi orła, musiał konać w męczarniach.” (Maria Mamij; w: Komański…, s. 752). „Większość mężczyzn Polaków powołano do wojska, natomiast Ukraińcy uchylali się od poboru i uciekali do lasów, zasilając podziemne bandy UPA. Zagrożenie nie tylko, że nie zmalało ale znacznie wzrosło, ponieważ polska wieś została całkowicie bezbronna. Pozostało trochę nieletniej młodzieży od 12 do 17 lat. Organizację samoobrony we wsi podjął Tadeusz Świderski. On to przechwycił ukraińskiego łącznika, od którego uzyskał informacji, że na wieś Majdan, Ukraińcy planują napad w nocy 24/25 grudnia 1944 r. podczas pasterki. Zamierzono wysadzić kościół i wymordować polską ludność. Uzyskano też informacje, że bazą przygotowania tego napadu miała być ukraińska rodzina Dolibów mieszkająca w Majdanie na Łyczakowej. Doliba był diakiem w miejscowej cerkwi, a jego syn głównym prowodyrem i organizatorem planowanego napadu. Ta informację przekazano władzom sowieckim, które dokonały rewizji i przesłuchały obu  Ukraińców oraz ich zastrzeliły. Ten fakt prawdopodobnie opóźnił akcje pogromu polskiej wsi na planowany dzień. Nie zapobiegł jednak drugiemu napadowi dokonanemu 26 stycznia 1945 r. Wokół śmierci Dolibów, Ukraińcy rozpętali szeroka nagonkę wobec Polaków i gróźb pod adresem wsi Majdan. Ukraińcy wyznaczyli wysoka nagrodę za schwytanie Tadeusza Świderskiego. Ten nie mogąc liczyć na poparcie władz sowieckich, zmuszony został wraz z rodziną do ucieczki aż w rejon Rzeszowa. W praktyce organizacja samoobrony została zaniechana i wieś była jej pozbawiona. Stąd też drugi napad Ukraińców , zastał mieszkańców całkowicie nie przygotowanych do obrony i nie posiadających broni. Podjęto we wsi pewne środki ostrożności i przyjęto zasadę, że w razie napadu wszyscy mają się schronić do kościoła. Uważano to miejsce za święte i w swej naiwności, ludzie jak i ksiądz sądzili, że Ukraińcy nie odważą się dokonać mordu w samym kościele. 26 stycznia 1945 roku nastąpiła druga zmasowana pacyfikacja dokonana przez bandy UPA, rzekomo jako odwet za zabicie Dolibów. Wiem, że to nie miało żadnego znaczenia, gdyby nawet nie było spraw Dolibów to i tak napad byłby przeprowadzony. Tym razem napad był przygotowany z dużą dokładnością i użyciem znacznie większych sił niż podczas 1-go napadu. Wieś została szczelnie okrążona. I zgodnie z przyjętym zwyczajem Ukraińcy rozpoczęli najpierw grabież mienia mieszkańców, następnie podpalanie budynków i mordowanie. Pewna ilość mieszkańców zdążyła się schronić w kościele i ci zabarykadowali główne wejście, część pozostała w nawie kościoła a część ukryła się na trudno dostępnym chórze. Część Ukraińców okrążyła kościół i wszystkich tych, którzy zamierzali się tam dostać zabijali ogniem z karabinów. Część natomiast penetrowała zagrody , paliła je i wszystkich napotkanych zabijała. Ci co próbowali uciekać ze wsi do lasu, byli rażeni ogniem na polach poza obrębem wsi. Ukraińcy dostali się do kościoła po przez najsłabszy punkt jakim były drzwi zakrystii. Wysadzili je granatem i weszli do środka do kościoła. Jednocześnie zaczęli ostrzeliwać pomieszczenia chóru, do których było trudne dojście. Na chórze znajdowała się dość liczna grupa Polaków z ks. Wojciechem Rogowskim. Ukraińcy nanieśli do kościoła kilka wiązek słomy z zamiarem podpalenia ławek i ołtarzy. Wtedy z chóru odezwała się bratowa księdza Rogowskiego, że jest Ukrainką i by pozwolili jej zejść i opuścić chór. Ukraińcy zarządzili otwarcie drzwi do chóru, ale nikt tego nie chciał uczynić. Prawdopodobnie został zagubiony klucz. Kazali więc skakać z chóru na posadzkę. Po pewnym czasie Ukraińcy wyłamali drzwi i kazali wszystkim zejść na plac przed kościołem. Wszystkich którzy zeszli zabijano. Kilka osób z miejscowej samoobrony schroniło się na poddaszu kościoła, posiadali karabiny ale nie mieli możliwości strzelać. Tam Ukraińcy w obawie o życie nie poszli i zostawili poddasze kościoła w spokoju. Następnie przystąpili do wypędzania ludzi z kościoła, tych co nie chcieli wyjść rąbano siekierami w ławkach. Po wyprowadzeniu wszystkich z kościoła, Ukraińcy rozpoczęli poszukiwania wewnątrz w ołtarzach, konfesjonałach. Odkryli tam kilka osób i zabrali ich. Część osób zabrano do plebani, gdzie bito i torturowano a potem po kilka osób wyprowadzano na plac przed kościołem i mordowano. Druga grupa Ukr@ińców na dworze obok plebanii przy studni obok ogrodzenia rozpoczęła mordowanie przy użyciu siekier. Jednym z pierwszych, którzy zginęli pod ciosem siekiery był Czesław lat 12, bratanek księdza. Matka widząc śmierć swego syna, dostała histerii i zaczęła wyzywać Ukraińców od bandytów, za co otrzymała od Ukraińca cios siekierą. Wychodząca z kościoła grupa mieszkańców gdy zobaczyła co się dzieje, zaczęła uciekać w kierunku stawów za stodołą plebanii. W grupie tej był ksiądz W. Rogowski z drugim bratankiem Stefanem lat 8, i Stanisława Gumienna. Grupie tej udało się zbiec za stodołę, ale drogę im zastąpił inny Ukrainiec, który pociągnął serię z automatu, zabijając chłopca, ciężko raniąc kobietę i księdza, który w wyniku odniesionych ran zmarł po kilku godzinach. Z tej grupy udało się zbiec tylko kilka osobom. Z relacji świadków wynika, że w mordowaniu brała udział grupa ukraińskich dziewcząt i kobiet przebrana w męskie stroje. Z szacunkowych danych wynika, że w kościele i w jego rejonie zginęło 118 osób, i 58 zostało zamordowanych wewnątrz wsi, w spalonych budynkach i zastrzelonych na polach podczas ucieczki. Ogółem zginęło 178 osób.” (Byłem świadkiem – Dionizy Polański. („Na Rubieży” nr 21/1997). „Bandyci byli dobrze zorganizowani. Przebrani w białe maskujące pałatki otoczyli wieś ze wszystkich stron. Większość z nich pochodziła z pobliskiego Tudorowa, Oryszkowców i Skorodyńców. /…/ Tej nocy zginął również 22-letni Bronisław Nakoniczewski, którego Ukraińcy wyśledzili jak wychodził od narzeczonej Janiny Olejnik. Zabrali go i za wsią zamordowali. Jego ciała nigdy nie odnaleźliśmy. Wczesnym rankiem, gdy wymordowano już większość mieszkańców wsi, a polskie zagrody zostały splądrowane i spalone, upowcy opuścili wieś. Przerażeni i zrozpaczeni ludzie zaczęli wychodzić ze swoich kryjówek, piwnic, szop i stodół. Po kilku dniach ci, którym udało się przeżyć wykopali obok kościoła dół, w którym pochowano zwłoki kilkudziesięciu osób, natomiast ciała pozostałych zamordowanych Polaków leżały w różnych miejscach wsi. W dwóch bestialskich atakach OUN-UPA zginęło prawie 180 osób. Jedną z nielicznych osób, które ocalały była moja siostra Marysia, która schowała się pod ołtarzem w kościele”.  (Eugeniusz Szewczuk; w:  http://kresy.info.pl/index.php/8-wojewodztwa/tarnopolskie/1285-w-dwoch-bestialskich-atakach-oun-upa-zginelo-prawie-180-osob ; 08 lipiec 2017). 

– 1946 roku:

We wsi Łukowe pow. Lesko Ukraińcy zabili 2 żołnierzy WP  i 1 kolejarza.

We wsi Piwoda pow. Jarosław zamordowali 2 Polaków.  

We wsi Zapałów gm. Wiązownica pow. Jarosław został zamordowany Jan  Maciałek, („Wiązownica pamięta”; w: http://www.mieczyslawgolba.pl/biuletyn.pdf)