kalendarz pamięci polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa, 14 lutego

– 1943 roku:

We wsi Steble pow. Kowel został zamordowany przez Ukraińców Józef Wójcik.

We wsi Tyszyca pow. Kostopol Ukraińcy zamordowali kowala Stefana Kopijkowskiego z żoną Genowefą. 

– 1944 roku:

We wsi  Białogłowy pow. Złoczów:  „W dniu 14. 02. 1944 r. pojechał do Białogłów Bieniaszewski – mieszkaniec Załoziec. Miał u siebie lokatorów – rodzinę, która uciekła ze wsi Białogłowy przed ukraińską siekierą. Zabrał lokatora, dwie jego córki i pojechali po żywność, którą rodzina zakopała na swoim gospodarstwie. Ostrzegali ich, że wyjazd jest niebezpieczny, ale perspektywa, że przywiozą dużo atrakcyjnej żywności pokonała strach. Rzeczywiście, mieli zakopany miód, mąkę, kaszę, zboże i dużo ziemniaków. Minął wieczór, minęła noc, a p. Bieniaszewski ze swoimi lokatorami, nie powrócił. Zebrałem liczną grupę harcerzy uzbrojoną w bron maszynową i z rana wyjechaliśmy sprawdzić; co się stało? Przyjechaliśmy do wioski, pytamy czy ktoś nie widział furmanki z dwoma mężczyznami i dwiema dziewczynami, zaprzężoną w parę koni.? Oczywiście, „nikt nic nie widział.” Ktoś wpadł na pomysł, żeby porozmawiać z dziećmi. Informacje dzieci były rewelacyjne – nawet wskazały podwórko, na którym ta furmanka stoi. Otoczyliśmy to gospodarstwo, pytamy gospodarza czy nie widział poszukiwanych? Nie – odpowiedział, ale wykazał przy tym duże zdenerwowanie. Kazałem chłopakom przeszukać zabudowania gospodarcze. Pod stodołą stał wóz Bieniaszewskiego, a w stajni konie. Ukrainiec usiłował zbiec, ale po chwili Franek Skorohobaty przyprowadził go pod lufą automatu. W stodole, przykryte słomą, znaleźliśmy ciała bestialsko pomordowanych. Mężczyźni byli uduszeni drutem kolczastym – na szyi mieli wieniec z drutu. Dziewczętom poobrzynano piersi i rozpruto brzuchy. Te musiały konać w męczarniach. Bestię ukraińską związaliśmy i wrzuciliśmy na wóz, jak kłodę drewna. Baliśmy się, żeby nam nie uciekł. Ciała załadowaliśmy na furmankę Bieniaszewskiego i wróciliśmy już w późny wieczór do Załoziec. Rodziny wpadły w rozpacz – lamentom nie było końca. Bestię ukraińską przekazaliśmy NKWD. Zanim zawisł na stryczku to zeznał, że był szefem grupy SKW w tej wiosce. To on organizował pogromy Polaków. To on dał rozkaz zamordowania Bieniaszewskiego i jego współtowarzyszy. Ukraińcy postąpili podstępnie. Zatrzymali furmankę Bieniaszewskiego występując w mundurach rosyjskich. Na głowach mieli czapki z pięcioramienna gwiazdą. Pan Bieniaszewski będąc przekonany, że to są Rosjanie, dokładnie wyjaśnił kim są i w jakim celu przyjechali, tym samym wydał na siebie i swoich lokatorów wyrok śmierci.” (Piotr Baj, ps. „Czarny”, mieszkaniec Załoziec, ur. 1928; w:http://www.olejow.pl/readarticle.php?article_id=250 )

We wsi Iwaczów Górny pow. Tarnopol  „14.02.1944 r. został zamordowany koło wsi Jankowce Kazieczko Henryk (urzędnik – Markthelfer), wracający z przyjęcia u Ukraińca Biłeckiego”. (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7). 

We Lwowie: „14.02.44 r. zostały zastrzelone 2 starsze osoby NN przy ul. Krupierskiej.” (Prof. dr hab. Leszek S. Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw.;  Seria – tom 8).

We wsi Maleniska pow. Brody: „14.02.1944 r. został zam. Deyczuw Stanisław.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…,jw., tom 7).

We wsi Świrz pow. Przemyślany zatrzymany został przez Ukraińców przebranych w mundury niemieckie ks. proboszcz Stanisław Kwiatkowski, gdy wracał z pogrzebu zamordowanego 11 lutego w Wołkowie ks. Kaczorowskiego. Oprawcy  rozebrali go do bielizny i pędzili kilka kilometrów do wsi Ładańce, gdzie po torturach zamordowali go. Razem z księdzem zamordowali młodego partyzanta AK, który miał stanowić ochronę księdza; zamordowali także woźnicę Ukraińca, który był świadkiem uprowadzenia. „14 lutego 1944 roku trzy dni po zamordowaniu ks. Kaczorowskiego odbywa się jego pogrzeb. Proboszcz Kwiatkowski szuka woźnicy, który mógłby z nim pojechać na pogrzeb do sąsiedniej miejscowości. Część mieszkańców jest zastraszona i obawia się powtórnego ataku Ukraińców. Przed pogrzebem pojawiają się listowne pogróżki o tym, że UPA planuje atak na księży będących na pogrzebie. Proboszczowi nie odmówiono, znalazł woźnicę. Wraz z księdzem jedzie Paweł Komar (Ukrainiec, partyzant AK pseudonim „Anna”), który zabiera broń dla obrony współtowarzyszy, woźnica Kazimierz Lipski, kucharka Olga Czarnożyńska i młody Józef Lipski. Oprócz furmanki z księdzem jedzie jeszcze kilka innych w tym Michał Wyspiański (mój pradziadek). Wszyscy docierają na pogrzeb (jest to pora zimowa), więc około godziny 16 wszyscy zbierają się do powrotu. Kilka furmanek wyruszyło wcześniej, (w tym Michał Wyspiański). Furmanka z ks. Kwiatkowskim jedzie w kierunku Chlebowic Świrskich, w połowie drogi woźnica zauważa, że na drodze stoi kilka innych furmanek, nie zmienia trasy i dojeżdża do nich. Okazuje się, że furmanki zatrzymują Ukraińcy w niemieckich mundurach i jest to zasadzka. Paweł Komar chce sięgnąć po broń jednak ks. Kwiatkowski powstrzymuje go i dostosowuje się do komend Ukraińców . W tym samym czasie dojeżdża furmanka Ukraińca Kryla Kisiła, który rozpoznaje Ukraińców i staje w obronie księdza. Banderowcy jednak nie ustępują i zabierają księdza, Pawła Komara oraz Kiryla Kisiła do lasu. Reszcie każą odjechać. Michał Wyspiański również rozpoznaje Ukraińców , część z nich pochodzi z rodzinnych Chlebowic Świrskich. Sytuacja robi się bardzo napięta. Ukraińcy wypuszczają część furmanek, a części udaje się uciec. Po chwili słychać strzały Paweł Komar i Kiryl Kisił zostają zastrzeleni, natomiast ks. Kwiatkowski zostaje porwany, a później torturowany. Z relacji naocznych świadków wynika, że ks. Kwiatkowski bardzo długo był torturowany, bity do nieprzytomności (w szczególności stopy, które były zmiażdżone). Na plecach nożem Ukraińcy wycinają krzyż, posypują solą i na koniec obdzierają księdza ze skóry i przecinają piłą. Ksiądz kona w męczarniach. Następnego dnia panuje wielkie poruszenie AK szuka zwłok po lesie i odnajduje je przywiązane do drzewa. Po tym zdarzeniu padł blady strach na miejscowość Chlebowice Świrskie – i o to Ukraińcom chodziło. W tym samym dniu zginęło też paru innych księży. Niecały miesiąc później Ukraińcy rozprawiają się również ze świadkami. Docierają do Michała Wyspiańskiego, wyprowadzają przed dom i obcinają głowę piłą ręczną. Wszystkiemu ma przyglądać się rodzina w tym córka Michała Wyspiańskiego, a dziś moja babcia. Część z zamieszkałych Ukraińców jest zadowolona ze swoich poczynań i wyśmiewa Polaków mówiąc: „Ze wszystkimi Polakami tak będzie. Pokroją was wszystkich jak księdza. Wasz ksiądz był gruby, więc kroili mu pasy na plecach, przysypywali solą i na powrót przyklejali, żeby cierpiał”. Cytat matki dwóch młodych Ukraińców po zabójstwie ks. Kwiatkowskiego. Praktycznie w tym samym czasie ze Lwowa nadszedł zorganizowany odwet wojsk AK. 50-cio osobowa grupa AK przeprowadziła akcję odwetową na Ukraińcach w miejscowości Chlebowice Świrskie, zginęło w niej ok. 130 osób w tym 6 Polaków (przez pomyłkę).” (http://www.nawolyniu.pl/artykuly/ksiadz.htm ). „Z relacji naocznych świadków wynika, że ks. Kwiatkowski bardzo długo był torturowany, bity do nieprzytomności (w szczególności stopy, które były zmiażdżone). Na plecach nożem Ukraińcy wycinają krzyż, posypując rany solą. Na koniec obdzierają księdza ze skóry i przecinają ciało piłą do drewna. Ksiądz kona w męczarniach.” („Ludobójstwo, czy „zbrodnia o znamionach ludobójstwa”? ; w: http://krzysztof-szymon-szymanski.blog. onet.pl/tag/ks-kaczorowski).

We wsi Toporów pow. Radziechów bojówkarze SB-OUN podczas napadu na plebanię pobili i zamordowali ks. wikarego Jana Kuszyńskiego oraz organistę i 8 Polaków we wsi; łącznie 10 Polaków. Napad zorganizował greckokatolicki ksiądz Jan Kozak z synem Wańką.

– 1945 roku:

We wsi Boryczówka pow. Trembowla: „14.02.1945 r. był wielki napad, przybyli Sowieci z pomocą, zginęło 27 osób, prawdopodobnie wszyscy narodowości polskiej.” (prof. dr hab. Leszek Jankiewicz: Uzupełnienie…, jw., tom 7). 

We wsi Byczkowce pow. Czortków około 600 osobowa grupa Ukraińców wymordowała ponad  100 Polaków i spaliła większość ich zabudowań. Według sprawozdania Komitetu Ziem Wschodnich w napadzie brały udział ukraińskie dziewczęta, „które sierpami męczyły mordowanych, wybierając im oczy, obcinając uszy i nosy”. Komański…,  na s. 185 – 186 podaje z imienia i nazwiska 111 polskich ofiar z lat 1942 – 1946 oraz 1 ofiarę z 1941 roku.

We wsi Kłodno Wielkie pow. Żółkiew Ukraińcy zamordowali 21-letniego Józefa Łukawskiego.

We wsi Ostapie pow. Skałat Ukraińcy przebrani w mundury NKWD zatrzymali 26 Polaków, mężczyzn, wszystkich powiązali a następnie żywcem wrzucili do głębokiej studni, nikt nie ocalał. 

– 1946 roku: 

We wsi Dzików Nowy pow. Lubaczów upowcy zamordowali Franciszka Strychacza.

We wsi Łuczyce pow. Przemyśl został zamordowany przez UPA szer. Bolesław Mikołajczyk ur. 1924 r. z oddziału WOP w Przemyślu.

– 1947 roku:

We wsi Żernica Wyżna pow. Lesko Ukraińcy uprowadzili 3 Polaków, którzy zaginęli bez wieści.  „Baczyński Michał, mój dziadek, był sołtysem we wsi Żernica Wyżna, gmina Hoczew w powiecie Leskim. Został uprowadzony 14.02.1947 r. i ślad po mim zaginął. Moja mama miała wówczas 11 lat i tak zapamiętała okoliczności śmierci swojego ojca: Ukraińcy przyszli nocą, zabrali ojca, chcieli tez zabrać dorosłego brata, ale uciekł przez okno. Tej samej nocy wzięli także sąsiadów Piotra i Michała Olszanickich. Wśród kobiet pomordowanych z wsi Żernica Wyżna jedna o imieniu Kaśka była w ciąży.  Rano dzieci poszły szukać choćby śladu, dokąd poszli, jednak bali się iść daleko – nie znaleźli ani śladu. Za parę dni na drzwiach wejściowych przyczepiono kartkę z ręcznie nakreślonymi postaciami, które miały rożne obrażenia. Mama pamięta obcięty język i wydłubane oczy, ale było tego więcej. Nie wolno było zdjąć tej kartki pod groźba śmierci. Za kilka dni Ukraińcy przyszli i zabrali wszystkie zwierzęta z gospodarstwa., po kolejnych paru dniach spalili dom. Rodzina schroniła się u sąsiadów. Za niedługi czas wojsko polskie ogłosiło ze maja dwie godziny na opuszczenie domów. Do stacji kolejowej szli pieszo około 30 km. W wagonach bydlęcych ze zwierzętami jechali 3 tygodnie. Zapanowały wszy i różne choroby. Nigdy więcej tam nie wrócili, o losie ojca nie wiedzą nic do dziś. Może ktoś zna miejsce pochówku mojego dziadka? Proszę o kontakt na adres joloonia@wp.pl Jolanta z Baczyńskich.” (http://www.stankiewicze.com/ludobojstwo/zgloszenia.html).